czwartek, 31 stycznia 2013

Meldunek ze stajenki

Zawsze podobały mi się polskie kolędy i ciągle mam niedosyt ich śpiewania.
No, bo w grudniu przed Bożym Narodzeniem ich śpiewać jakoś nie wypada, a potem święta mijają jak z bicza strzelił i już nie ma tego entuzjazmu w narodzie. Co ciekawe do 2 lutego śpiewanie kolęd jest dozwolone w kościołach, ale jakoś specjalnie się tego nie wykorzystuje.
Ale co z "pasterzami", którzy sobie chodzą zimą po Węgorzewie i nie mogą wyśpiewać się do woli ?
Warto pamiętać, że ten który chce - sposób znajdzie. Niewiele przecież potrzeba: wystarczy zebrać muzykantów, wydrukować śpiewniki i zaprosić chętnych.
Jak pomyślał tak zrobił....
Zabrzmiało ostatni raz w tym roku 18 (!) kolęd.
Na kolędowaniu spotkało się kilku muzyków i kilkunastu sympatyków. 
Melduję, że jest w narodzie potencjał na śpiewających pasterzy !

środa, 30 stycznia 2013

Dziewięć razy NIE

Kibicuję od jakiegoś czasu Andrzejowi Dębowskiego z Iwięcina, którego namawiałem na pisanie bloga.I okazuje się, że dzięki niemu mam teraz informacje z pierwszej ręki o tym co się dzieje w jego okolicach.
Wczoraj dotarła do mnie w ten sposób, informacja o zaskakujących przebiegu wyborów sołeckich w Karnieszewicach, które musiano przeprowadzić  28 stycznia, po tym jak Pani Kazia Szatkowska zrezygnowała ze swej funkcji w grudniu:
http://iwiecino.blogspot.com/2013/01/wybory-bez-wyboru.html
"Były to dziwne wybory ponieważ w ich rezultacie nie wybrano sołtysa. W spotkaniu uczestniczyło ponad czterdziestu mieszkańców, padło aż dziewięć propozycji, ale za każdym razem kandydaci na sołtysa, nie wyrażali zgody na kandydowanie"
Karnieszewice to piękna miejscowość, której wizytówką jest urokliwy szachulcowy kościółek i jestem przekonany, że mieszkańcy lubią swoją wieś.
Skąd więc taka apatia?
Myślę że sytuacja ta jest dowodem na kryzys zaufania i wiary w to, że warto być sołtysem.



wtorek, 29 stycznia 2013

Zanim urodził się Tom Criuse

Dziś się przełamałem i trafiłem po długiej nieobecności na DKF w Koszalinie.
Raz w tygodniu kino "Kryterium" pokazuje ambitne tytuły, które trudno zobaczyć w komercyjnych gigantach. Tym razem na ekran trafił film inspirowany biografią założyciela kościoła scjentologów.
Akcja "Mistrza" dzieje się w 1950 r, gdy sekta zaczyna rozwijać swą działalność w Ameryce. Jej sukcesy opierają się na charyzmatycznej postaci guru, którym jest tu Lancaster Dodd alter ego rzeczywistego Rona Hubbarda, który założył swój kościół w 1954 r.
Film jest trudny i dla mnie niestety irytujący, ale jego wartość tkwi w tym, że pokazuje jak łatwo werbuje się ludzi, którzy szukają prawdy u duchowych kłamców.
W Niemczech i Francji działalność kościoła scjentologicznego jest zabroniona i uznawana za szczególnie niebezpieczną. Pomimo to, że są dostępne wstrząsające zeznania byłych  wyznawców, scjentolodzy potrafią przyciągać zwykłych ludzi i elity.
Największymi zdobyczami sekty są Tom Cruise i John Travolta.




piątek, 25 stycznia 2013

Edith Piaf u starosty

Jest  tradycją, że w styczniu starosta koszaliński organizuje "Spotkanie Noworoczne", na którym zjawia się kwiat rycerstwa samorządowego: wojewodowie, burmistrzowie, radni i sołtysi.
Jest czas przemówień i czas na wysłuchanie popisów młodych muzyków z orkiestry "Kamerata".
Ja jednak zapamiętam tylko dwie rzeczy - mądre i ciepłe słowa biskupa Edwarda Dajczaka, który potrafił zajrzeć w moją duszę...
... i  wielką muzykę Edith Piaf, którą przypomniała Lucyna Górska.

Non! Rien de rien ... 
Non ! Je ne regrette rien 
Ni le bien qu'on m'a fait 
Ni le mal tout ça m'est bien égal ! 


Non ! Rien de rien ... 
Non ! Je ne regrette rien... 
C'est payé, balayé, oublié 
Je me fous du passé! 


Mocne słowa, warto je znać na pamięć...






wtorek, 22 stycznia 2013

1863

Jest niedaleko za polską granicą miejsce, gdzie w osiemnastu rzędach do Apelu staje dwustu trzydziestu polskich powstańców z 1863 r.
Nie polegli w bitwie, bo w tym miejscu nie było powstania. Tutaj znaleźli swoje ostatnie miejsce, po powrocie emigracji lub z zesłania.
Jest takie miejsce, gdzie pomniki i drzewa płaczą, gdy słyszą polskie słowa.

niedziela, 20 stycznia 2013

Churching - groźba czy szansa ?

Każdy ma wybór, ale nie każdy wybiera.
Brak wyboru może powodować apatię i bierność.
Co ma zrobić człowiek wierzący, który pragnie odnaleźć radość z niedzieli w kościele?
Warto złamać schemat i rozejrzeć się dookoła.
W dużych miastach chodzenie do kościołów innych niż własny jest określane jako churching.
http://natemat.pl/47511,wedrowki-wiernych-poszukiwanie-mszy-skrojonych-do-potrzeb-parafian-pomoze-polskiemu-kosciolowi
Wierni szukają w innych parafiach takich kościołów, które odpowiadają ich wrażliwości.
Ja robię to od lat, bo cenię sobie wolny wybór.
A oto efekty mojego wędrowania za ostatni miesiąc:


Największa europejska szopka ołtarzowa (Katowice Panewniki)





Modern szopka (Koszalin św. Wojciech)






Żłóbek w pustelni (Święta Góra Polanowska)

Moim zdaniem, doświadczenie tak różnych miejsc o różnej wrażliwości, nie oddala od Boga. Dla mnie wręcz przeciwnie, jest sposobem zachowania wrażliwości na to co najważniejsze.

piątek, 18 stycznia 2013

Życie Pi

Idąc do kina nie znałem książki "Życie Pi" i tylko luźno przeczuwałem, że może to taki filmowy Paulo Coelho. Utwierdziło mnie w tym pierwsze piętnaście minut tego filmu, po których już układałem sobie w głowie pomysł na sarkastyczny tytuł recenzji.
Ale go nie skrytykuję, bo zostałem do ostatniego napisu, gdy wszyscy już dawno wyszli.
Napisy płynęły i płynęły, a ja patrzyłem w drugie dno ...
Trudno napisać recenzję do takiego filmu, bo każdy opis będzie odbierał kolor emocjom.
Lepiej wdać się w rozmowę z kimś, kto go widział.
Trudno samemu odkodować ostatni symbol z łodzi pełnej zwierząt.
Kim naprawdę jest Pi ?

środa, 16 stycznia 2013

Kto pamięta o Wiolinie ?

Węgorzewo jest dość mocno umuzykalnione (jak na zachodniopomorską wieś).
Mamy tu zespół Braci Andrzejczyków, jest nasz "Złoty Dukat" i całkiem nieźle śpiewają kobiety podczas niedzielnych mszy.
Z tego co wiem, były też inne zespoły, gdy w Węgorzewie działał Wiejski Dom Kultury. Były to lata 70-te i 80-te. Najbardziej znany był tutejszy Zespół Ludowy "Wiolina". Zachowało się po nim tylko trochę zdjęć. Niestety brak jest jakichkolwiek nagrań.
Jednak niech żywi nie tracą nadziei !
Dziś zaniosłem do Radia Koszalin piosenkę, którą miała w swoim repertuarze "Wiolina"
Utwór ten "Oj na ściętym kościerzysku" nagraliśmy ze "Złotym Dukatem" i powinien on być wyemitowany w niedzielę 27 stycznia  między 9.05 a 10.00 w Ludowej Liście Przebojów.

niedziela, 13 stycznia 2013

Służące

"Jesteś dobra, mądra i ważna" mówi  czarna służąca do trzyletniej białej dziewczynki. Nie powie jej tego własna matka, bo aby tak myśleć, trzeba umieć kochać swoje dziecko niezależnie od tego jakim ono jest.

Drugi raz obejrzałem dziś "Służące", które opowiadają historię z początku lat 60-tych z miasta Jackson  w Missisipi. W Stanach na południu trwa ciągle segregacja rasowa i niełatwo jest czarnym kobietom opowiedzieć jak wygląda praca pokojówek w bogatych domach. Młoda biała dziennikarka postanawia namówić je do opowiedzenia całej prawdy o swojej pracy.

Polecam na HBO lub na DVD.

sobota, 12 stycznia 2013

Samiec alfa

Obok mnie od kilku lat żyją daniele.
W stadzie jest wyraźna hierarchia.
Na czele jest samiec alfa. To on jest tu najważniejszy.






Gdy go widzę, przypomina mi się Korwin Mikke i jego poglądy na rodzinę.     

czwartek, 10 stycznia 2013

Kutia ze wschodu

Dziś na próbie zespołu zaskoczył mnie Tomek, który przyznał się, że pierwszy raz skosztował kutii. Dla mnie jest ona na święta czymś tak naturalnym, jak pączki na Tłusty Czwartek.

Kutia wywodzi się ze wschodu, gdzie na Boże Narodzenie musi znaleźć się obowiązkowo na stole. Jedzą ją Ukraińcy, Białorusini, Litwini i ci Polacy, którzy wywodzą się z Kresów. Co ciekawe choć mówią oni innymi językami i w różnym terminie obchodzą święta, to kutia jest dowodem jakiejś odległej ich wspólnoty, która musiała być dość mocno z sobą zżyta.
Moja Babcia Lwowianka, choć los ją rzucił do Wrocławia, zawsze przygotowywała świąteczną kutię, więc i moja Mama robi ją co roku.

Oto jej prosty przepis na kutię:
Składniki:
1.Pszenica oczyszczona z łusek 0,5 kg
2.Mak 0,5 kg
3.Miód 1 szklanka
4.Rodzynki 10 dkg
5.Migdały 10 dkg
6.Orzechy 10 dkg
7.Skórka pomarańczowa (kandyzowana) 5 dkg
8.Cukier waniliowy.
Przygotowanie:
Pszenicę namoczyć 10 min. Przepłukać i zalać wodą. Gotować na małym ogniu z dodatkiem łyżeczki soli i cukru waniliowego. Po godzinie, gdy pszenica zmięknie, należy ją ostudzić. Dodać zmielony mak i pozostałe składniki. Wszystko dokładnie wymieszać. Wstawić na noc do lodówki, nich się przetrawi. Następnego dnia przełożyć do ozdobnego naczynia. Można ją udekorować orzechami, migdałami i ew.bitą śmietaną.

Z mojego doświadczenia wynika, że kutia jest z dnia na dzień coraz lepsza, ale niestety..... jest jej coraz mniej.

wtorek, 8 stycznia 2013

Styczniowa Oliwia i marcowa Martyna

Jak co roku pojawił się nowy kalendarz gminny, ale tym razem zaczyna się on mocnym węgorzewskim akcentem.
Styczeń należy do Oliwii z Węgorzewa, która namalowała szachulcowy kościół parafialny w Sianowie.
Marzec przypadł Martynie, za rysunek na którym znalazła się stara brama do sianowskiego parku.
Gratulacje od sołtysa !!

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Gemini 3 płynie po rekord !

Wczoraj było o pustelnii, a dziś będzie o pustelniku, bo ta nazwa jak ulał pasuje do samotnego żeglarza.
Rok temu Romanowi Paszke się nie udało, bo doszło do poważnej awarii łodzi na Atlantyku (kibicowałem mu na blogu - grudzień 2011). Potem był start w grudniu 2012 i kolizja na morzu.
Teraz jednak 3 godziny temu Roman Paszke wystartował ponownie z Wysp Kanaryjskich na swoim katamaranie Gemini 3, aby pobić rekord świata w samotnej żegludze dookoła świata bez zawijania do portów.
Płynie trasą nietypową ze wschodu na zachód, czyli tzw. trasą pod wiatr. Aktualny rekord trasy: 122 dni, 14 godzin, 3 min i 49 sek. należy do Francuza Jeana Luca Van Den Heede.
Co ciekawe do tej pory wyczyn ten udał się tylko 6 żeglarzom !!

Oto strona i aktualna pozycja Gemini 3:
http://paszke360.com/

niedziela, 6 stycznia 2013

Pustelnia

Bądźcie spokojni i wiedźcie, że Ja jestem Bogiem,
Bądźcie spokojni i wiedźcie, że Ja jestem,
Bądźcie spokojni i wiedźcie,
Bądźcie spokojni,
Bądźcie.

sobota, 5 stycznia 2013

2012 - podsumowanie

Czas płynie, ale warto przypomnieć, to co w  2012 r związane z Węgorzewem uważam za sukces.

kwiecień 2012 - koncert zespołu "Złoty Dukat" w Studiu Koncertowym im.Czesława Niemena w Radiu Koszalin.
czerwiec 2012 - budowa lapidarium przez 41 wolontariuszy w Węgorzewie została uznana za wybitne przedsięwzięcie i uhonorowana wyróżnieniem przez Fundację Rozwoju Demokracji Lokalnej w Warszawie.

lipiec 2012 - wycieczkę sołecką do ogrodów "Hortus" uważam za sukces, bo udało się zrobić coś oryginalnego i innego niż wiejski festyn.
wrzesień 2012 - Dożynki Ułańskie miały wyjątkową formę, bo zostali przypomniani ułani z Warszawskiej Brygady Kawalerii, którzy po wojnie osiedlili się w Węgorzewie.
październik 2012 - III Rowerowe Spotkania Podróżników były wypełnione opowieściami 10 podróżników, które nagrywało Radio Koszalin.

listopad 2012 - zespół "Złoty    Dukat" zdobył Nagrodę Dyrektora    Centrum Kultury w Debrznie na IX Pomorskim Przeglądzie im. Św. Andrzeja.





Świadomie wybrałem te sprawy, bo to one wyróżniają nas na tle  innych.
Jednak najważniejsze dla mnie jest to, że z mieszkańcami Węgorzewa łączy mnie coś więcej niż tabliczka sołtysa. 

czwartek, 3 stycznia 2013

Minusy dodatnie

Ciemna noc przed dwudziestą drugą. Jadę z południa na północ do swojego domu. Siąpi deszcz.
Jestem gdzieś w lasach za Chodzieżą.
I nagle wystrzał pod maską silnika. Zapala się kontrolka prądu.
Stanąć czy jechać dalej ?
Samochód jedzie, ale wiem. że niedługo stanie, bo silnik czerpie prąd tylko z akumulatora.
Byle tylko dojechać do granic Ujścia, tam jest ostry zjazd do miasta.
Wyłączam co się da, aby zachować napięcie.
Na resztkach prądu, przy słabnących światłach, docieram do zjazdowej serpentyny.
Już na dole w mieście, kątem oka zauważam parking przy policji.

Ujście to nieduże miasteczko 14 km od Piły, które jadąc tranzytem po prostu się mija. Nigdy nie pomyślałem, że będę tu nocować.
Hotelu nie ma, ale na szczęście są inne możliwości. Dostaję pokój w  pensjonacie  AP-ART, który ciekawie urządzono w starej szkole.
http://www.ap-art.pl/index.php/pl/
Okazuje się, że właściciel jest z zamiłowania grotołazem, a gdy dowiaduję się, że też uprawiają z żoną  kajakarstwo, to mamy o czym pogadać.
Rano kawa od gospodyni z dużą porcją świetnego tiramisu. Od gospodarza namiary na lokalnych speców od silników. Wizyta w sklepiku z częściami. Krótkie narady przy otwartej masce i już działamy !
Zanim wyjadę z Ujścia zaglądam na maleńki ryneczek.
Zaskakuje mnie rzeźba kobiety przed starym kościołem. Wygląda jakby na czymś grała?
Tylko skąd te butelki ?
Zagadka jest prosta, w mieście od dwustu lat działa huta szkła i dlatego na postumencie stoi rzeźba hutnika, który dmucha .... butelki.

Mówi się, że niektórzy szukają dziury w całym, a ja po doświadczeniach tej pechowej nocy zachęcam, żeby jednak mieć oczy szeroko otwarte.
Każdy minus może mieć swoje plusy. 

wtorek, 1 stycznia 2013

Śląskie niespodzianki

Mówisz Śląsk - myślisz Katowice, Bytom, Gliwice, Chorzów lub Zabrze.
Ten stereotyp na którym koncentrują się Polacy, nie jest jednak prawdziwy, bo Śląsk zaskakuje swą różnorodnością.
Wczoraj pojechaliśmy z Beatą na południe i w ciągu godziny byliśmy w górach.
Dziś wybraliśmy się na północ do miejsca, którego klimat przypomina mi pomorskie pojezierza. 
To park w Świerklańcu, jedyna rzecz, która oddaje rozmach "Małego Wersalu". Tylko tyle pozostało z  niezwykłej rezydencji magnata węglowego Guido von Donnersmarck, którą spalono w 1945 r.
W parku jest coś jeszcze.

Mało kto wie, że ten przepiękny kościół jest kopią berlińskiego Monbijou. Połączony jest on z mauzoleum właściciela. Grób jednego z najbogatszych Ślązaków nie zachował się, bo został zdewastowany po wojnie.
W Krakowie jest Kopiec Kościuszki, ale kto słyszał o Kopcu Zjednoczenia, który ukończono w 1937 r na pamiątkę powstań śląskich ?  
Jest TU wszystko obok siebie: industria i natura, stare i nowe.
To taki śląski kołocz ....