piątek, 26 lutego 2010

Niezwykłe deputaty

Luty to miesiąc, w którym sołtysi wcielają się w rolę listonoszy, bo mają za zadanie roznieść nakazy podatkowe, które gmina wystawia wszystkim posiadaczom nieruchomości. Do tych, którzy mieszkają w miejscowościach wyruszają sołtysi, do zameldowanych gdzie indziej, wysyłane są one pocztą.
Przypomina mi to kolędowanie, ponieważ wejście do cudzego domu nie kończy się często na zwykłym podpisaniu kwitu, ale jest okazją do osobistej rozmowy o problemach ludzi i Węgorzewa.
Jest to niepowtarzalna okazja, aby się lepiej poznać. Rozkładam sobie więc te wizyty na kilka dni.
I tak chodząc sobie od domu do domu natrafia człowiek na różne pokusy....

A to faworkami poczęstują ("Piotrze masz szczęście, akurat smażymy") , albo tortem bezowym ("Żona miała urodziny"), skuszą marynowanymi śledziami ("A wie Pan, że właśnie zrobiłam"), będą czarować murzynkiem ("Chyba nie wyszedł mi"), zanęcą zapachem ciasta z jabłkami ("Zje Pan z nami ciasto?"), lub podsuną pierogi z kapustą i grzybami ("Jadł Pan obiad?"), no a jak uciec przed zapachem świeżej blachy ciasta drożdżowego, to przecież czysta poezja ("Musicie poczekać, za chwilę będzie").
Dziękuję tym wszystkim, którzy stawiali przede mną szklanki gorącej herbaty, filiżanki kawy lub kusili (skutecznie).... szklaneczką anyżówki z lodem. Dziękuję Wam, że zaprosiliście mnie do stołu, bo łatwiej było iść dalej...

Te wszystkie niezwykłe deputaty, to dla moich zmysłów specyficzna podróż przez Węgorzewo, która kojarzyć mi się teraz będzie z zapachami i smakami odwiedzonych domów.

środa, 24 lutego 2010

Szymon Hołownia Superstar


Byliśmy dziś z Beatą w Koszalinie na spotkaniu z Szymonem Hołownią, młodym dziennikarzem, któremu popularność przyniosła otwartość w wyznawaniu publicznie swojej wiary.
Przyszły tłumy, których nie potrafiła pomieścić sala d.biblioteki wojewódzkiej.
Na czym polega fenomen Hołownii?
Pierwszym sygnałem jest audytorium, dominują młodzi ludzie, obok widzę dziewczyny nagrywające słowa Szymona o Bogu i wierze na telefony komórkowe...
Znak czasu ?
Nie chodzi o to, że tam na scenie siedzi telewizyjny celebryta, chodzi o to, że znalazł nowy język - klucz do mówienia o kościele.
Język żywy, pełnokrwisty w którym czuć, że Bóg żyje, Bóg żyje obok Ciebie na twojej ulicy. Jego jego rozmowa ze słuchaczami nie ocieka tą religijną wzniosłą słodkością, która zbyt często wypełnia niedzielne kazania.

Wypełniona sala wybucha śmiechem co jakiś czas i nie ma w tym żadnego zgorszenia, tylko jest nowy model komunikowania się z członkami tej samej wspólnoty. Bo przecież ci wszyscy młodzi wiekiem i pozostali (młodzi duchem), są wierzącymi, którzy nie wstydzą się swojej wiary, ale potrzebują, aby dostrzec ich inną wrażliwość religijną.
Potrzebują wspólnoty, która będzie mówiła ich językiem.

Jako ostatniemu udało mi się zadać pytanie Szymonowi Hołownii:
"Co jest według Pana największym problemem współczesnego kościoła w Polsce ? "
Odpowiedział:
"Problem z komunikacją"

wtorek, 23 lutego 2010

Jak odnaleźć królową


Mieliśmy dziś w Węgorzewie szansę uczestniczyć w wykładzie o planowaniu finansów osobistych, realizowanych w ramach projektu "Etycznie i ekonomicznie" przez Szkołę Podstawową ze Szczeglina.
Dla mnie jednak odkryciem było przedstawienie wystawione przez uczniów tej szkoły, gdzie rewelacyjnie rolę królowej zagrała Natalia.Kto nie widział niech żałuje !
Rośnie nam tu talent, ktoś kto potrafi naprawdę przekazać emocje!

Takie małe pytanko mi się ciśnie na usta, czy w innej szkole jej edukacja byłaby bardziej wszechstronna, czy też mniej ?
Mam warażenie, że wiejska szkoła z dobrą kadrą nauczycielską potrafi odkryć więcej talentów u dzieci niż niejeden szkolny moloch w mieście...

wtorek, 16 lutego 2010

Więcej światła !

Odbyłem dziś spotkanie z Panem Bruskim, projektantem, który ma przygotować dokumentację przebudowy lokali socjalnych i świetlicy. Można powiedzieć więc, że sprawa ta wkroczyła w fazę realizacji, ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.
Problem w tym, że zależy mi, aby przybudowa była kompletna i objęła nie tylko rozdzielenie lokali socjalnych i świetlicy, ale też wybicie nowych okien.
O tych oknach mówię otwarcie od lipca 2009. Sprawa ważna, bo jedyne okna na sali świetlicy wychodzą na północ i tam nigdy nie zagląda światło !
A świetnie doświetlona ściana obok jest ... ślepa !

Gdy były pieniądze na wymianę okien na jesieni, mówiłem o tym, ale wtedy obiecano mi załatwić sprawę przy okazji robienia nowego projektu przebudowy.
Walczyłem, aż do grudnia w gminie o kasę na projekt i kiedy w końcu się udało zdobyć na ten cel 15 tys zł, to się dowiaduję, że na zaprojektowanie dodatkowych dwóch okien może jej nie starczyć !

Potrzebujemy więcej światła i to nie jest żadna fanaberia, tylko standard dla placówek takich jak świetlice !

czwartek, 11 lutego 2010

Rzeżyca = Rezekne


Dziś odbyło się uroczyste podpisanie umowy o współpracy Sianowa z łotewskim Rezekne. Ciekawostką jest fakt, że wsród delegacji łotweskiej są nauczyciele szkoły polskiej, która właśnie tam działa.
No, ale skąd tam Polacy , bo to, że są na Litwie, Białorusi czy na Ukrainie jest oczywistością, ale tam ?
Wiekszość Polaków na Łotwie zamieszkuje na terenie Łatgalii obszaru, który należał przed rozbiorami do Rzeczpospolitej pod nazwą Inflantów Polskich. Tak więc wpływy polskie z XVI - XVIII w wciąż są widoczne i to pomimo rozbiorów, rusyfikacji i czystek sowieckich. Coś niesamowitego!
Szacunek dla tych którzy w takim odewraniu od kraju potrafili zachować język i poczucie przynależności do narodu polskiego.
Warto też uświadomić sobie, że istnieje polski odpowiednik nazwy Rezekne, którym jest Rzeżyca, a jak się dziś przekonałem, to nikt z Sianowian o nim nie słyszał.
A szkoda, bo jest to stara nazwa historyczna i warto dbać o ten ślad polskości, który świadczy o naszej wiekowej tam obecności.

Przecież nikogo nie razi, gdy używamy nazwy Paryż, a nie francuskiej Paris, albo mówimy Rzym, a nie Roma. Natomiast razi mnie szczególnie obecna nazwa dawnego Koenigsberga, czyli obecnego Kaliningradu. Polacy przez całe stulecia używali nazwy własnej Królewiec dla stolicy Prus Wschodnich. I bardzo dobrze, ale potem przyszli Sowieci i narzucili nam nazwę utworzona od jakiegoś komunistycznego aparatczyka Kalinina, któremu się akurat zmarło w 1946 r.
Podobnie zrobili np. z Katowicami, które w 1953 r zamienili na Stalinogród.
Ale czasy stalinowskie się skończyły, komunim upadł, sowieckie wojska z Polski dawno wyjechały, a ten.... koszmarny Kalinin wiecznie żywy.
Dosyć tego!
Niech sobie Rosjanie mówią Kaliningrad, niech Niemcy mówią Koenigsberg, a my trzymajmy się Królewca, bo nie mamy powodu by czcić towarzysza Kalinina, który był odpowiedzialny za wiele masowych zbrodni.Ten człowiek był członkiem sowickiego politbiura i jego podpis widnieje na decyzji o zamordowaniu polskich oficerów w Katyniu.

środa, 10 lutego 2010

Malarz z Węgorzewa


W Centrum Kultury 105 (rozpoznawalnym bardziej jako kino Kryterium)od wczoraj można zobaczyć wystawę "Zabytkowy Koszalin", na której prezentuje swoje obrazy Henryk Maciejwski. Ciekawe prace pokazuję kilka magicznych fragmentów miasta, gdzie przedwojenna architektura wciąż urzeka swym kolorytem ...
To już druga wystawa węgorzewskiego malarza, którą mam okazję oglądać, bo rok temu w tym samym miejscu prezentował "Pałace i dworki". A z tego co wyczytałem to pracuje już nad trzecią, której tematem będą "Motywy Warszawskie"

A tak na marginesie, można sobie mieszkać "za górami i lasami" i malować Warszawę, a można mieszkać w Warszawie i być zadufanym prowincjuszem, bo prowincja to nie jest pojęcie geograficzne tylko psychologiczne...
Warto o tym pamiętać i nie mieć kompleksów, tylko robić swoje!

poniedziałek, 8 lutego 2010

Kalesony sołtysa

Pierwsza rzecz która zrobiłem 3 lata temu, gdy zostałem sołtysem to był zakup porządnej bielizny męskiej.
Zaraz po wyborach zostałem wrzucony na głęboką wodę, gdy wraz z kwitariuszem nakazów podatkowych, musiałem wyruszyć, aby rozdać druki mieszkańcom (co wydawało się banalnie proste...)
Miałem mgliste pojęcie o tej sprawie, które wyprostował szybko zimny przejmujący wiatr, który wraz z mrozem przeszywał na wylot. Jeśli dodać do tego wieczorny zmrok i brak mojej znajomości wiejskich podwórek, na których w ciemnościach ujadały niewidoczne psy, to można sobie wyobrazić jak sympatycznie rozpoczynałem poznawanie Sołectwa Węgorzewo...
Niby prosta rzecz: idziesz do kogoś a on podpisuje i już, i następny.
No tak, ale numeracja na wsi to potrafi być niezły labirynt, który powstawał lata całe. Gdybym choć jeszcze kojarzył nazwisko adresata, ale taki: "dwutygodniowy sołtys", to nawet nie rozpoznaje wszystkich twarzy swoich mieszkańców.

I choć już po raz czwarty występuję w roli listonosza, to nie pamiętam za dobrze ani drugiego, ani trzeciego roznoszenia, tylko ten pierwszy łyk władzy sołeckiej, który pokazał mi, gdzie raki nie zimują...

piątek, 5 lutego 2010

SOS - PKS - GPS

Dzwonią do mnie ludzie w sprawie kierowców autobusów, którzy grożą, że nie będą wjeżdżać do Węgorzewa, jeśli przystanek nie zostanie odśnieżony.
I co ja mam powiedzieć ?
No cóż, chyba należy uświadomić mieszkańców, że za drogi odpowiada kilka instytucji (czego świadomość przeciętnemu zjadaczowi chleba nie jest potrzebne do szczęścia, chyba, że jak teraz jest tego śniegu za dużo).
Tak więc za drogę asfaltową Sianów-Węgorzewo nie odpowiada burmistrz Sianowa...ale Powiat Koszaliński. Ale na przykład za drogę z Maszkowo-Szczeglino odpowiada już Województwo Zachodniopomorskie. I dalej, żeby było jeszcze trudniej za drogi w Węgorzewie np. do kościoła lub z przystanku w kierunku stawu odpowiada ...Gmina Sianów.
I tak jedzie sobie wczoraj pług przez Węgorzewo, i zatrzymuję go, aby odrzucił śnieg przy przystanku PKS i za sklepem, aby mógł nawrócić autobus.
I co ? I nic ! Bo on jest z powiatu, ma w samochodzie GPS i nie wolno mu zjeżdżać z trasy... Szok!