niedziela, 27 lutego 2011

Włóczykij w Gryfinie


Właśnie wróciliśmy z Beatą z Festiwalu Miejsc i Podróży - "Włóczykij". Od 5 lat odbywa się on w podszczecińskim Gryfinie tuż przy granicy z Niemcami.
Spośród pięciu prezentacji, które obejrzeliśmy, największe wrażenie na nas zrobił projekt: "9 krajów, 6 miesięcy, 1 dziecko". Anna (Polka) i jej mąż Thomas (Niemiec) wyruszyli samochodem w podróż, gdy ich córka Hania skończyła 6 miesięcy !
Dojechali z Berlina do Morza Kaspijskiego (i z powrotem), podróżując przez 9 krajów małym busem z córką która nie potrafiła jeszcze ani mówić, ani chodzić !! (na zdjęciu powyżej autorzy z córką) - a tutaj link do ich strony:
http://thefamilywithoutborders.com/rodzina-bez-granic/ 

piątek, 25 lutego 2011

Szczeglino po Iwięcinie


Odbyła się dziś bardzo ważna sesja Rady Miejskiej w Sianowie. Radni przegłosowali uchwałę o likwidacji Szkoły Podstawowej w Iwięcinie, z zastrzeżeniem, że likwidacja zostanie  zawieszona jeżeli do 10  maja prowadzenie szkoły zostanie przejęte przez Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Wsi Iwięcino.
Oznacza to, że szkoła zamiast szkoły gminnej stanie się szkołą społeczną i tylko pod takim warunkiem od 1 września będzie mogła funkcjonować.
Szkoła Podstawowa w Szczeglinie też była brana pod uwagę do likwidacji. Zdecydowano się jednak dać jej rok czasu, tak aby mogło powstać stowarzyszenie. Mówił o tym na sesji radny J.Grzybowski, a dziś dowiedziała się o tym również dyrektor szkoły D. Rabsztyn-Dudek.  
Jak powiedział radny Raczyński z Iwięcina: "To środowisko jakoś sobie radzi, bo w Iwięcinie, Rzepkowie, Wierciszewie i Bielkowie mieszkają ludzie zaradni" 
I moim zdaniem  jest to prawda, a dowodem na to powstałe Stowarzyszenie Ziemi Wierciszewskiej oraz Zespół Ludowy, a także działające już od lat podobne Stowarzyszenie w Iwięcinie, które integruje mieszkańców w prowadzeniu tematycznej Wioski Końca Świata. Sa tam też inne struktury, takie jak Ochotnicza Straż Pożarna i aktywna Rada Parafialna, która ratowała z powodzeniem zabytkowy kościół. Nie bez znaczenia jest też doświadczenie dyrektora W.Zimnowłodzkiego, w pisaniu projektów i pozyskiwaniu środków pozabudżetowych dla swojej szkoły.
Iwięcino jest więc gotowe i pewnie im się uda, bo od lat pracują i mają efekty w integracji ludzi na najniższym poziomie.  

poniedziałek, 21 lutego 2011

Zagadka z lata 1945


Trafiło w moje ręce niezwykłe zdjęcie. Przedstawia ono dwóch żołnierzy z rowerami. Zdjęcie jest nie podpisane na odwrocie i znam tylko nazwisko stojącego z prawej strony żołnierza. Od Bogusi wiem, że to Jan Bartecki jej dziadek.
Spróbujmy poszukać innych szczegółów, które opowiedzą nam więcej, podedukujmy.......
- Wiem (z książki), że Jan Bartecki był ułanem Warszawskiej Dywizji Kawalerii (potwierdzają to charakterystyczne oficerki na nogach)
- żołnierze są w letnich mundurach i nie jest to 1944 r ( bo wtedy toczyły się walki na przedpolu Warszawy), tylko lato 1945, czyli po kapitulacji Niemiec. Latem 1946 byli już raczej zdemobilizowani.
 - od czerwca do listopada trzeci szwadron w którym służył Jan Bartecki, został rozlokowany w Węgorzewie.
- zdjęcie zostało zrobione przy wiejskiej drodze, obsadzonej lipami (mają one odrosty przy ziemi - jak to widać w prawym dolnym rogu).
- droga jest brukowana (jeszcze przez długi czas po wojnie w Węgorzewie był tylko bruk).
- rowery są "wypasione" - mają  porządne lampy i wyglądają na zdobyczne poniemieckie.  
Mam wrażenie, że na zdjęciu jest ..... jeszcze KTOŚ.
Jeśli powiększy się zdjęcie, to widać, że żołnierz z lewej trzyma rower i w tle za jego lewą ręką na drodze majaczy jakaś postać koło drzewa. Jest niewysoka, wygląda jak chłopiec lub staruszka, podpierająca się kijem.  
Jeśli to prawda, to fotograf uchwycił przypadkowo kogoś z niemieckich mieszkańców tych terenów. 

sobota, 19 lutego 2011

Prikaz - nakaz

W lutym sołtys dostaje z gminy prikaz i zamienia się w doręczyciela z plikiem nakazów podatkowych. Powinny one dotrzeć do końca miesiąca, do każdej osoby, która posiada dom lub ziemię na terenie sołectwa. To roczne wyliczenie podatku stanowi ważne źródło dochodów gminy.  
Właśnie zacząłem dziś obchodzenie Węgorzewa i w praktyce muszę zajść do każdego domu. Potrzeba na to kilka dni. Daję sobie czas do środy.
Przy tej okazji sołeckiego kolędowania  mam możliwość porozmawiać o tym i owym. 
Każdy ma swoją opowieść. 
Nawet jak nie mówi nic.


środa, 16 lutego 2011

W Węgorzewie o Warszawie


Wyskoczyłem dziś do Koszalina załatwić kilka spraw. Szybko się sprawiłem i starczyło jeszcze czasu, aby wstąpić do Centrum Kultury  CK105 (swoja drogą szkoda, że tak tam trudno się parkuje, bo ogranicza to swobodny dostęp).
Od wczoraj w głównym holu CK105 można oglądać wystawę obrazów Henryka Maciejewskiego z Węgorzewa. To jego trzecia wystawa i przedstawia "Motywy Warszawskie" (poprzednie: "Dwory i chaty polskie"-2009 oraz "Malowniczy Koszalin"- 2010).
Tak więc Pan Henryk maluje sobie Warszawę siedząc w Węgorzewie i świetnie mu to wychodzi (choć ze sztalugami po Warszawie nie chodzi). Akurat mnie to nie dziwi, bo jak ktoś chce to szuka sposobu, a jak ktoś nie chce to szuka powodu.  

niedziela, 13 lutego 2011

Maszkowo nieznane


Przez Maszkowo do Koszalina jeździ każdy z nas, ale do Maszkowa można dostać się też żółtym szlakiem rowerowym, o czym już nie każdy wie. Szlak ten to "Trakt Rybogryfa", którym od leśniczówki w Węgorzewie można dostać się do kolonii Maszkowo. Przechodzi on przez jedyny most na rzece Unieść między Sianowem a drogą Koszalin - Polanów.
Na drugim brzegu po dotarciu do ostatnich zabudowań szlak skręca w prawo i dociera do Szkółki Leśnej Maszkowo. Na jej zapleczu powstał ciekawy zbiornik retencyjny i miejsce do rekreacji położone tuż przy rzece.
Ma ono służyć kajakarzom i leśnikom, ale jak widać można też do niego dotrzeć pieszo, co gorąco polecam.

sobota, 12 lutego 2011

Zjawisko - Katarzyna Groniec


Cztery lata temu pod wrażeniem koszalińskiego koncertu Katarzyny Groniec, przyrzekłem sobie, że zawsze pójdę na jej koncert, gdy tylko będzie znów w pobliżu.
Właśnie wróciłem z jej koncertu, który odbył się w Kołobrzegu i jestem znów pod wrażeniem. Trudno napisać recenzję , bo też trudno ją do kogokolwiek w Polsce porównywać. Nie sposób zrozumieć ten fenomen, jeśli się nie uczestniczy na żywo w spektaklu, który tworzy na scenie, gdy śpiewa. Ma potężny talent, dzięki któremu mogłaby wybrać dowolny rodzaj muzyki. Jestem też pewien, że gdyby urodziła się w Anglii lub Stanach, zrobiłaby karierę światową.

Wyszła boso na scenę, ubrana na czarno, bez makijażu.... 
Czerwony sześcian na środku i trzech muzyków wtopionych w ciemne tło.
A ja wciąż nie mogę uwolnić się od wrażenia, że oprócz niej pojawiło się tam kilkanaście innych osób, których jak magik potrafiła wyczarować z czerwonego pudełka.

środa, 9 lutego 2011

Ułani z Węgorzewa


Dostałem dziś od Tadeusza Oczkowskiego książkę "Ludzie, ziemia morze" wydaną  w 1965 r. Jest to zbiór reportaży z  których pierwszy poświęcony jest, a jakże Węgorzewu!
"Zniszczona, od wojny chyba nie naprawiana droga, przepycha się wśród porosłych lasem pagórków do samego Węgorzewa. Wioska tonie w zieleni sadów - wszędzie panuje czystość, porządek i jakiś wielki spokój, nadający tej miejscowości osobliwy urok. Zgiełkliwy rytm miejskiego życia, mrówcza krzątanina i hałas motorów nie docierają tu wcale - jak gdyby wsiąkły w gęstwinę otaczających ten skrawek świata lasów. W jednej z zagród przylegających do niewielkiego stawu mieszka dawny ułan, dziś osadnik wojskowy Stanisław Daczewski."
Jak wynika z lektury, tych ułanów było jeszcze kilku: Bartłomiej Pałubiak, Stanisław Oczkowski, Zamojda, Nożyński, Miszczota. Służyli oni w Warszawskiej Dywizji Kawalerii, która po zakończeniu działań wojennych została  w czerwcu  1945 r skierowana do Koszalina. Poszczególne szwadrony zostały rozkwaterowane w okolicy i tak drugi szwadron trzeciego pułku ułanów trafił do Węgorzewa. I zabrał się za....żniwa. Dotrwali  u nas do listopada 1945, gdy wojsko przegrupowano w rejon Gryfic. Po demobilizacji jednak część z nich nie miała po co wracać do siebie za Bug i przypomnieli sobie o miejscowości, w której spędzili pierwsze powojenne lato.
Trzymam w ręce dokument wystawiony przez Ministerstwo Ziem Odzyskanych 13 listopada 1947,  to "Akt nadania" gospodarstwa rolnego w Węgorzewie. Ułanem który je dostał, był Stanisław Oczkowski.
Dziś rozmawiałem z jego żoną Anielą Oczkowską i choć ma 88 lat, to świetnie pamięta ułanów z Węgorzewa. 

wtorek, 8 lutego 2011

Zakodowana wichura

Okrutnie dziś wiało w Węgorzewie i przez długi czas nie było prądu, ale takie są "zalety" mieszkania na Pomorzu.
Czas wypłukuje z naszej pamięci głosy i twarze ludzi, których znaliśmy kilkanaście lat temu. Przychodzą nowe wrażenia i zapominany ich. Ale czasami nagle pojawia się jakiś bodziec i pamięć przywołuje tego kogoś.
Dziś przypomniało mi się pewna znajoma, która na takie wichury miała swoje powiedzonko: "Łeb koniowi urywa".

niedziela, 6 lutego 2011

"Leśna przygoda"


Niedzielne ocieplenie sprowokowało mnie, aby wybrać się z Brunem do tej wioski, która znikła na  północ od Węgorzewa. Jej centrum musiało być tu na rostaju dróg, gdzie dziś stoi drogowskaz trasy do nord walkingu. Projekt pod nazwą "Leśna przygoda" prowadzi z Sianowa przez jezioro Topiele do Szczeglina.Warto wybrać się na tę trasę z Sianowa, aby przynajmniej dojść do tego drogowskazu. Droga do punktu widokowego nad j. Topiel jest tego warta.

piątek, 4 lutego 2011

Rozszabrowane Węgorzewo-Bis


Wpadła mi w ręce polska mapa z 1956 r, o której dawno już zapomniałem. Jest dokładna 1:100000  i pewnie w czasach "zimnej wojny" to wystarczyło by pojawił się na niej napis: "Tylko do użytku służbowego - tajne".
Z perspektywy roku 2011 najciekawsze jest to, co można zobaczyć w lasach na północ od Węgorzewa. Zaznaczone jest na niej około 30 gospodarstw, które tworzą rozproszoną wioskę. Sęk w tym, że obecnie nie ma tam już nic. Domy i zabudowania zniknęły. Choć przetrwały wojnę nie naruszone.
Jadąc tamtymi drogami wiosną, nagle można zobaczyć kwitnący w środku lasu piękny bez. I choć nie widać nawet fundamentów, to można domyśleć się, że tu stał gdzieś dom. Szabrownicy zdemontowli wszystko, co miało jakąś wartość, nie zostało po osadzie prawie nic. Choć podobno stały tam piękne nowe budynki i była ponoć nawet szkoła.
Osada znikła i można by pomyśleć, że to wszystko nie zdarzyło się naprawdę, gdyby nie zapach bzu ...

środa, 2 lutego 2011

Atlantyk pokonany !!!

Zanim trafi jutro ten news do gazet, dziś wrzucam go z olbrzymią przyjemnością do bloga:
Kajakarz z Polic, Olek Doba dopłynął dziś ok.18- tej do Brazylii po przepłynięciu 5,5 tys kilometrów  w ciągu 99 dni samotnego rejsu !!!
Pisałem już o Olku i dawałem link do strony z jego rejsem z Afryki do Ameryki, ale może jeszcze raz go przypomnę:
http://www.aleksanderdoba.pl/ 
Tak sobie piszę Olek i Olek, bo się zanamy, a to może być dość mylące, bo chodzi o mężczyznę, który skończył....65 lat! 
Niesamowite jest właśnie to, że dokonał tego w tym wieku !  
Po prostu wiedział czego chce i poszedł za swoimi marzeniami, nie oglądając się na swoją generację.