Ciemna noc przed dwudziestą drugą. Jadę z południa na północ do swojego domu. Siąpi deszcz.
Jestem gdzieś w lasach za Chodzieżą.
I nagle wystrzał pod maską silnika. Zapala się kontrolka prądu.
Stanąć czy jechać dalej ?
Samochód jedzie, ale wiem. że niedługo stanie, bo silnik czerpie prąd tylko z akumulatora.
Byle tylko dojechać do granic Ujścia, tam jest ostry zjazd do miasta.
Wyłączam co się da, aby zachować napięcie.
Na resztkach prądu, przy słabnących światłach, docieram do zjazdowej serpentyny.
Już na dole w mieście, kątem oka zauważam parking przy policji.
Ujście to nieduże miasteczko 14 km od Piły, które jadąc tranzytem po prostu się mija. Nigdy nie pomyślałem, że będę tu nocować.
Hotelu nie ma, ale na szczęście są inne możliwości. Dostaję pokój w pensjonacie AP-ART, który ciekawie urządzono w starej szkole.
http://www.ap-art.pl/index.php/pl/
Okazuje się, że właściciel jest z zamiłowania grotołazem, a gdy dowiaduję się, że też uprawiają z żoną kajakarstwo, to mamy o czym pogadać.
Rano kawa od gospodyni z dużą porcją świetnego tiramisu. Od gospodarza namiary na lokalnych speców od silników. Wizyta w sklepiku z częściami. Krótkie narady przy otwartej masce i już działamy !
Zanim wyjadę z Ujścia zaglądam na maleńki ryneczek.
Zaskakuje mnie rzeźba kobiety przed starym kościołem. Wygląda jakby na czymś grała?
Tylko skąd te butelki ?
Zagadka jest prosta, w mieście od dwustu lat działa huta szkła i dlatego na postumencie stoi rzeźba hutnika, który dmucha .... butelki.
Mówi się, że niektórzy szukają dziury w całym, a ja po doświadczeniach tej pechowej nocy zachęcam, żeby jednak mieć oczy szeroko otwarte.
Każdy minus może mieć swoje plusy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz