Każdy ma wybór, ale nie każdy wybiera.
Brak wyboru może powodować apatię i bierność.
Co ma zrobić człowiek wierzący, który pragnie odnaleźć radość z niedzieli w kościele?
Warto złamać schemat i rozejrzeć się dookoła.
W dużych miastach chodzenie do kościołów innych niż własny jest określane jako churching.
http://natemat.pl/47511,wedrowki-wiernych-poszukiwanie-mszy-skrojonych-do-potrzeb-parafian-pomoze-polskiemu-kosciolowi
Wierni szukają w innych parafiach takich kościołów, które odpowiadają ich wrażliwości.
Ja robię to od lat, bo cenię sobie wolny wybór.
A oto efekty mojego wędrowania za ostatni miesiąc:
Największa europejska szopka ołtarzowa (Katowice Panewniki)
Modern szopka (Koszalin św. Wojciech)
Żłóbek w pustelni (Święta Góra Polanowska)
Moim zdaniem, doświadczenie tak różnych miejsc o różnej wrażliwości, nie oddala od Boga. Dla mnie wręcz przeciwnie, jest sposobem zachowania wrażliwości na to co najważniejsze.
Święte słowa, ja dziś churchingowałam w Poznaniu bojkotując mojego wikarego i jego "nauki";)
OdpowiedzUsuńAle Ty szybka jesteś, ja jeszcze posta piszę, a tu już komentarz...
OdpowiedzUsuńBrawo za refleks :)
Piotrze, znalazłam swój kościół na kalwaryjskim wzgórzu, wśród braci franciszkańskiej; z wielką przyjemnością jeździmy co niedzielę na poranną mszę pokłonić się Matce Słuchającej na sąsiedniej górze, kameralny nastrój, tylko mieszkańcy małych wioseczek; ojcowie, chociaż młodzi, wielkiej mądrości, potrafią głosić słowo Boże, bez wtrącania polityki, obrażania ludzi ... wczoraj nawet brat miał kazanie wśród wiernych, pośrodku kościoła, był kontakt, starsi i młodsi słuchali, odpowiadali, śmiali się w głos ... nie lubię tylko odpustowego tłoku, straganów, różnych nagabujących, wtedy jeździmy gdzie indziej; a dobrodziej z naszej parafii nie robi nam problemów z tego tytułu, wie, że my troszeczkę inni ... pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń"Matce Słuchającej na sąsiedniej górze" ja też mam taką górę(choć mieszkamy blisko morza), to najbardziej odpowiada mi kaplica przy pustelni franciszkańskiej na Świętej Górze koło Polanowa.
UsuńCiekawe, że i tam, i tu są BRACIA franciszkanie.
Dla człowieka wierzącego parafia i kościół macierzysty jest najważniejszy i to niezależnie od tego jaki proboszcz tam rezyduje. Jednakże uważam, że każdy ma prawo do szukania tego co najlepsze. Kościół można porównać do pędzącego pociągu, w którym jest klasa 1, 2 i 3 ale też wagony towarowe. Czasami warto przesiąść się do klasy pierwszej aby podładować akumulatory. Dobrze jest odwiedzić kościół katedralny w Koszalinie bo to serce diecezji, warto być tam gdzie jest prawdziwy duch aby czerpać z bogatej skarbnicy Kościoła Powszechnego. W tym wszystkim należy zachować umiar i właściwe proporcje. Ta wędrówka nie powinna być regułą abyśmy nie wpadli w jakąś powierzchowność. Troska o kościół lokalny powinna być dla nas rzeczą najważniejszą.
OdpowiedzUsuń