poniedziałek, 11 października 2010

Słowackie randez-vous


Aby usłyszeć język słowacki nie trzeba jechać za granicę, wystarczy odwiedzić....stolicę.
Nasz weekendowy pobyt w Warszawie, zaczęliśmy z Beatą od wizyty w Instytucie Słowackim na Starym Mieście. No bo skoro mamy u nas zespół, który śpiewa ich fajne kawałki, to warto sprawdzić, czy rodowici Słowacy coś z tego rozumieją. Posłuchała naszego nagrania Pani Ludmila Miller(specjalistka mim. od kultury ludowej!), no i okazuje się, że jest całkiem OK...chociaż, chociaż... moglibyśmy śpiewać bardziej miękko. Bardzo mnie ucieszyła ta opinia i liczę na pomoc w znalezieniu nowych piosenek.
Następnego dnia idąc chyba za głosem intuicji trafiam na Czerniakowie na pomnik poświęcony 535 słowackiemu plutonowi AK, który walczył w Powstaniu Warszawskim.Było to dla mnie totalne zaskoczenie.... Słowacy walczyli w Powstaniu ?! I dlaczego postawiono go na skwerze Iringha ?
Sprawa wyjaśniła się w niedzielę, gdy w Muzeum Powstania Warszawskiego odnalazłem zdjęcie na którym był ppor. Mirosław Iringh. To on był dowódcą tego plutonu, który jako jedyny miał prawo walczyć w Powstaniu pod własnym słowackim sztandarem, a żołnierze nosili zamiast białoczerwonych opasek, własne trójkolorowe. A co ważne, bili się długo, bo od 1 sierpnia, aż do 20 września. Niezwykłe jest też to, że trójkolorowy sztandar słowackiego plutonu jest jednym z kilku oryginalnych sztandarów powstańczych, które się zachowały. Co za traf!
I tak oto zupełnie niespodziewanie przez trzy dni miałem słowackie randez-vous...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz