Nowa obwodnica od kilku lat omija Karlino. Warto jednak wjechać do niego starą drogą, aby zobaczyć zmiany w mieście.
Dawno tu nie byłem i wczoraj zaskoczył mnie piękny budynek dawnego sądu po rewitalizacji.
Wiele znacznie większych miast, może pozazdrościć tego obiektu, który obecnie jest siedzibą kilku instytucji. Najciekawsza z nich - Muzeum Ziemi Karlińskiej, zostało kapitalnie ulokowana na poddaszu pod wieżą.
Wczoraj odbywała się tu konferencja "Architektura ryglowa -wspólne dziedzictwo", czyli coś co dotyczy szczególnie mi bliskich domów w kratę. Dlatego też nie mogło mnie tam zabraknąć i dzięki temu mogłem pierwszy raz z bliska, zobaczyć świetną multimedialna ekspozycję w muzeum.
Spirytus movens tych zmian jest Waldemar Miśko, będący nieprzerwanie od dwudziestu lat burmistrzem Karlina.
Wiele mniejszych od Sianowa miast i gmin takich jak Polanów, Manowo, Bobolice, czy nawet Będzino utrzymuje dwie osobne instytucje: Bibliotekę Gminną i Dom Kultury. Gmina Sianów mimo, że jest największą z 8 gmin w powiecie koszalińskim, to nie posiada osobnej instytucji Domu Kultury.
Domyślam się, ze likwidując dwadzieścia lat temu Dom Kultury w Sianowie szukano oszczędności, bo czasy przemian gospodarczych były trudne i trzeba było zaciskać pasa. W porządku, rozumiem to, ale teraz wystarczy pojechać do Polanowa, aby zobaczyć jak sąsiedzi systematyczznie inwestują w kulturę.
Cieszy mnie więc, że dzisiejsza sesja rady miejskiej, miała historyczny charakter, bo podjęto na niej uchwałę o utworzeniu "Domu Kultury w Sianowie" A po co komu taka instytucja ?
Właśnie po to, żeby w Sianowie takie dzieciaki czuły się, że są u siebie (gdy nagrywałem "ten dynamit" w lutym 2007 r, jeszcze nie było progarmu "You can dance", on miał się dopiero pojawić w TVN-ie) Nie wiem co się stało z TĄ ekipą, ale wiem, że jak na razie Sianów jest znany tylko z zapałek, a była szansa na Sianowski Dynamit.
Jeśli ktoś lubi sosy z torebki i potrafi się nimi najeść, to może mu nie zaszkodzi film "Atlas Chmur".
Bracia Wachowscy wypłynęli jako specjaliści od "Matrixa", gdy stworzyli oryginalny film, który mógł się podobać w 1999 r. Potem jednak byli zajęci rozwadnianiem pierwotnego tematu w kolejnych "Matrix :Reaktywacja" i "Matrix: Rewolucje", które przypominały gry komputerowe dla dzieciaków. Teraz powrócili ..... Tylko PO CO ? Film, który dziś widziałem jest jak sos z torebki instant, niby wszystkie składniki są OK,ale smak jest jakiś dziwny. Znane gwiazdy (Tom Hanks, Halle Berry, Hugh Grant), animacje i efekty specjalne, nie są wystarczające, aby ten film polecać.
Intryga filmu, która składa się jakby z sześciu historii dziejących się w różnym czasie, jest mało spójna i widz nie rozumie co tak naprawdę je łączy, co niestety jest winą reżyserów.
Niby jest to typowy film science fiction, ale za dużo w nim sloganów new age, które pozują na nowy wymiar wiary. Pewnie miały one zapewnić mu głębię, ale niestety są śmiertelnie banalne i chce się po nich ziewać. Jeśli jednak kogoś nie zniechęciłem i zobaczy ten film - to zapraszam do dyskusji.
Halinka jest teraz Panią Haliną, ale wciąż jest dla niej ważna mała laleczka, którą ma już od ponad siedemdziesięciu lat.
Ta mała zabawka pomogła przeżyć dziecku, gdy jej rodzina została brutalnie wyrzucona ze swego domu we Lwowie zimą 1940 roku. Zachowała ją przez wszystkie dni zsyłki i przechowuje ją do dziś jak prawdziwą relikwię.
Dzięki tej opowieści wczoraj w szkole w Szczeglinie, mogły spotkać się "dwa różne pokolenia w tym samym wieku", bo przecież ta historia nie dotyczy starszej pani, tylko dziecka którym była i które w niej wciąż żyje. I to właśnie dzieci pewnie najbardziej poczuły, że ta opowieść jest ważna i dla nich.
Zabrakło już w tym roku Ryszarda Adela, ale dzięki jego pomysłowi na "Dzień Lwowiaka", pamięć o jego ukochanym mieście wciąż żyje.
Krajowe Stowarzyszenie Sołtysów zaprosiło mnie na konferencję, abym zaprezentował swojego bloga. Świetna okazja, aby na forum ogólnopolskim opowiedzieć, jakie są praktyczne możliwości w tworzeniu niezależnych opinii, dzięki aktywnemu blogowaniu.
Oglądanie sesji terapeutycznych w serialu "Beztajemnic" nie jest dla wszystkich. Jest dla takich ludzi jak ja. Jest dla ludzi, którzy mają odwagę stawiać trudne pytania i nie szukają drogi na skróty skacząc z kanału na kanał. Jest dla ludzi, którzy cenią sobie aktorów takich jak Magdalena Cielecka, Janusz Gajos, Julia Kijowska, Krystyna Janda i Jerzy Radziłowowicz.
Od poniedziałku do piątku dają oni w HBO pokaz świetnego aktorstwa już po raz drugi.
Tam jeszcze nie byliśmy.
Zapraszamy fanów muzyki słowackiej i "Złotego Dukata" na nasz występ w Debrznie w województwie pomorskim. I .......... UDAŁO SIĘ !!!
Nasz zespół został wyróżniony i zdobył jedną z ważniejszych nagród -"Nagrodę Dyrektora Centrum Kultury Sportu i Turystyki w Debrznie"
Pewnie niebagatelne znaczenie miał fakt, że zadbaliśmy o odpowiedni nastrój przed wyjściem na scenę.
Harmonia może być nazwą instrumentu muzycznego, ale może też oznaczać naukę o łączeniu akordów.
Jednak myślę, że najważniejsza jest inna harmonia, tej której warto szukać w nas i w naszej relacji ze światem. Bo my też jesteśmy instrumentem, na którym gra świat.
Czy to nie jest niezwykłe, że siedzę sobie w Węgorzewie na półkuli północnej i czytam sobie bloga pisanego w Argentynie na półkuli południowej....
Wojtek Grela jest już w Ushuaia na samym końcu Ameryki Południowej, skąd dziś rozpoczyna swą wyprawę rowerową, która ma go doprowadzić do Limy w Peru. http://grelus.org/blog/
Tak wygląda na fotkach Wojtka Ushuaia, która jest najbardziej na południe wysuniętym miastem świata. Stąd już naprawdę niedaleko do przylądka HORN, który nie jest częścią stałego lądu jak pewnie wiele osób myśli, a wyspą w archipelagu Ziemi Ognistej.
Nie ma zbyt wielu rzeczy, za które cenimy Niemców, ale na pewno możemy im pozazdrościć porządku.
Ale żeby był porządek, każdy musi wiedzieć za co odpowiada. Od dziś plac zabaw w Węgorzewie jest odgrodzony od terenu lokali socjalnych parkanem. Niby NIC WIELKIEGO, ale tak to wyglądało jeszcze dziś rano...
A tak to wyglądało już po południu....
Niby Nic Wielkiego - ale nagle węgorzewski kompas zamiast patrzeć na wschód, zaczął wskazywać zachód.
Po wczorajszym finale "Bitwy na głosy" w TVP 2 chyba każdy w Polsce wie, kto to jest EWA FARNA. Zapewne też większość widzów orientuje się, że choć prowadziła ona drużynę z Sosnowca, to na stałe mieszka na Zaolziu w Czechach.
Warto wiedzieć, że Ewa jest Polką, która mieszka z rodzicami w miejscowości Wędrynia, która to w 1918 r po odzyskaniu niepodległości, nie znalazła się jednak w granicach Polski.
Trudno to zaakceptować, ponieważ wyniki przeprowadzonego w 1910 r spisu mieszkańców wskazywały jednoznacznie, że było tu 2491 Polaków i tylko 6 Czechów (!). I co ważne również na sąsiednich terenach zdecydowanie przeważali Polacy. Stało się tak, ponieważ w lipcu 1920 r Polska tocząc ciężkie walki z Bolszewikami, została przyparta do muru i zmuszona do rezygnacji z plebiscytu na tym terenie. Postąpiono tutaj inaczej niż na Górnym Śląsku i na Mazurach, gdzie mieszkańcy mogli decydować o sobie. Na mocy dokonanego arbitrażu, tereny te zostały przekazane Czechosłowacji. Szczególnie 11 listopada warto o tym pamiętać i docenić także i to, że w 2011 r Ewa była twarzą kampanii "Postaw na Polskość", która miała na celu zachęcenie Polaków, mieszkających w Czechach do deklarowania podczas spisu powszechnego swej narodowości. A to, że Farna jest nie tylko rockową wokalistką i ma olbrzymi talent, najlepiej udowadnia ten przepiękny utwór z koncertu w Teatrze Narodowym w Pradze.
Dziś mijają 3 lata odkąd powstał ten blog. I choć niektórzy kojarzą go tylko z Blogiem Sołtysa, to warto przypomnieć, że ma on swoją nazwę: "Cudne Manowce". Nie bez powodu ...
..... bo wystarczy spojrzeć na te zdjęcia sprzed trzech tygodni.
To, że będzie to trwało tak długo iże powstanie aż 520 postów, jest dla mnie nie mniejszym zaskoczeniem, jak to, że od 2009 r strona ta miała 71 000odsłon .... .... ale widocznie tak to jest, że jak się człowiek zapuści na takie manowce, to może stracić poczucie czasu. Mały bonus dla tych, którzy czytają mojego bloga: http://www.youtube.com/watch?v=FxTIcVDEoSc
Choć nie minęły jeszcze dwa tygodnie od prezentacji Wojtka Greli na spotkaniach podróżników w Węgorzewie, to dziś powinien on już być w Buenos Aires.
Jego wyprawa rozpoczęła się wczoraj od wylotu z Berlina do Londynu i przesiadki na samolot do Argentyny. Plan podróży zakłada, że 13 listopada wyruszy rowerem z Ushuaia na Ziemi Ognistej i przez pół roku jadąc po terenach Chile, Argentyny i Boliwii, chce dotrzeć do Limy stolicy Peru.
Tutaj link do jego bloga, gdzie opisuje swą trasę: http://grelus.org/blog/ Trzymajmy kciuki za niego, bo ma do przejechania na rowerze 10 tysięcy kilometrów !!!.
Kończę czytać zapiski Mariusza Wilka z północnej Rosji, gdzie opisuje swój dom nad potężnym jeziorem Oniego. I taki apetyt mnie naszedł na dziką przestrzeń po horyzont.
Dla mieszkających w Węgorzewie najlepszy kierunek do bezkresuto północ, bo dwadzieścia minut drogi wystarczy, aby poczuć morski wiatr na twarzy.
Teraz po sezonie czuję się tu wreszcie jak u siebie. Nie ma ludzi i można tak iść i iść, aż po horyzont ....
Ludzie piszą książki i blogi, a zwierzęta piszą TROPY .....
Tak jak ten wilk, który szalał dziś ze szczęścia, gdy powiedziałem jedno magiczne słowo: "spacer !!"
W taki dzień cmentarze pustoszeją zbyt szybko. Sznurek samochodów już nie skręca na cmentarz, a do centrum handlowego. Bez problemu znajduję więc miejsce przed wejściem. Ciemną noc oswajają tysiące świateł. Dopiero teraz widać ich sens. Człowiek istnieje tak długo, jak żyje pamięć o nim. Nawet jeśli się nie narodził.
Widzę, ze obok mnie są też inni ludzie, których obchodzi los starych i zapomnianych cmentarzy poniemieckich. To na naszych oczach zmienia się ich odbiór i rodzi się świadomość, że są to nasze pomorskie cmentarze.
Jechałem dziś z Węgorzewa na cmentarz do Koszalina, ale przeczuwając korki, drogę wybrałem nietypową - przez Wyszebórz.
Lasami i polami da się tam dojechać, a tam po drodze przy rozstajach do Dęborogów mijam mały zapomniany cmentarzyk. Ktoś wcześniej zadał sobie trud i popodnosił nagrobki i oczyścił teren.
Lubię patrzeć jak rośnie lapidarium w Koszalinie i pojawia się tu coraz więcej pięknych nagrobków.
Wracając słucham reportażu w "Radiu Koszalin", o odnowieniu zarośniętego cmentarza w Sępólnie Małym, który wspólnie przeprowadziła młodzież z Niemiec i z Białego Boru.
Wszystkie te miejsca, które dziś odwiedziłem: Węgorzewo, Dęborogi, Koszalin, Sępólno Małe łączy praca wielu ludzi, którzy zadali sobie trud, aby przywrócić szacunek do miejsc, po których ślad miał zaginąć. Tożsamość rodzi się z akceptacji.