Był taki program telewizyjny dla młodzieży, który nazywał się "Ekran z bratkiem", a w nim szczególne emocje wzbudzała we mnie i moich kumplach "Niewidzialna ręka".
Jego zasada była taka, aby w tajemnicy zrobić coś pożytecznego dla innych, a na koniec zostawić na miejscu swojej pracy znak odbitej dłoni.
Pamiętam, że jako dzieciaki marzyliśmy o tym, aby móc wykonać jakieś takie zadanie. Napisaliśmy więc do telewizji i o ile pamiętam, dostaliśmy specjalne kartki z odciskiem dłoni.
I wtedy się dopiero zaczęło!
Szukaliśmy komu by tu pomóc, aby nie być zauważonym i zostać "niewidzialną ręką". W praktyce jak się okazało bycie niezauważonym, jest w mieście raczej możliwe tylko nocą. Wydawało się nam, że idealnym zadaniem będzie wrzucenie węgla do piwnicy domu, który stał na skraju parku. Poszliśmy więc tam po zmroku z duszą na ramieniu, bo nikt z nas nie znał gospodarzy. Powiem tylko jedno: noszenie węgla do cudzej piwnicy jest dość głośnym i koszmarnie nerwowym zajęciem.
Skończyło się na tym, że po kilku wiadrach, gospodarz się obudził i zapalił światło przekonany, że ktoś mu kradnie węgiel. A ja z chłopakami zwiewałem w podskokach do domu....
Dlaczego o tym piszę?
Bo pewnie niektórzy zauważą po kilku dniach, że przystanek autobusowy został pomalowany.
Nie zrobiła tego "Niewidzialna Ręka", ale robi to dla nas Pan Julian.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz