Wydawało mi się, że wczoraj osiągnęliśmy maksimum w ilości wolontariuszy, ale DZISIAJ POBILIŚMY REKORD! Do mycia pomników zjawiło się jedenaście kobiet plus czterech mężczyzn.
Pomniki przeleżały w ziemi prawie 40 lat i aby je oczyścić, trzeba było je dokładnie wyszorować.
Do czyszczenia było więcej chętnych niż wiader!
Wczoraj Ewa przyszła z córką, a dziś Małgosia przyprowadziła swoją córkę.
Na pomnik wskoczył Władek, asekurowała go Janeczka.
Nie sposób pominąć Pana Zbyszka, który od trzech dni dzielnie układa bruk z synem.
Węgorzewo mnie zadziwia, a konkretnie zadziwiają mnie ludzie, którzy mają serce do pracy dla swej miejscowości.
wtorek, 31 maja 2011
poniedziałek, 30 maja 2011
Kobiece tsunami
Poprosiłem wczoraj na mszy o pomoc w pracach i dziś zjawiło się na cmentarzu dziesięć kobiet. Przyszły sprzątać stary cmentarz.
Wygrabiły stare liście, pozbierały gałęzie, oczyściły zapomniane mogiły. Praca paliła im się dosłownie w rękach.... stąd ten siwy dym.
I nie mogły się doczekać czyszczenia pomników, które ma się odbyć dopiero jutro.
sobota, 28 maja 2011
Chcieć to móc
Mieliśmy dziś napięty program.
Bo już o 9.20 wystartowaliśmy rowerami z Węgorzewa do Sianowa, aby poprowadzić imprezę "Rowerem do Sianowskiej Krainy w Kratkę". Pomimo zimnego poranka i ciemnych chmur zjawiły się 22 osoby.
W Węgorzewie byliśmy z powrotem o 15-tej, po przejechaniu z fajnymi ludźmi trasy j.Topiele-Szczeglino Nowe-Mokre-Szczeglino.
A już o 16.15 jechaliśmy przebrani w stroje ludowe ponownie do Sianowa, bo na 17-tą zaplanowany był występ naszego "Złotego Dukata", w ramach Dni Ziemi Sianowskiej. Tym razem zabraliśmy z sobą maskotkę.
Potem zaczęła się biesiada przy muzyce żydowskiej i cygańskiej, i tak czas zleciał do....21-szej.
A jeszcze wczoraj przygotowanie się do dwóch imprez tego samego dnia, wydawało mi się dość ryzykowne, ale co tam, chcieć to móc!
Bo już o 9.20 wystartowaliśmy rowerami z Węgorzewa do Sianowa, aby poprowadzić imprezę "Rowerem do Sianowskiej Krainy w Kratkę". Pomimo zimnego poranka i ciemnych chmur zjawiły się 22 osoby.
W Węgorzewie byliśmy z powrotem o 15-tej, po przejechaniu z fajnymi ludźmi trasy j.Topiele-Szczeglino Nowe-Mokre-Szczeglino.
A już o 16.15 jechaliśmy przebrani w stroje ludowe ponownie do Sianowa, bo na 17-tą zaplanowany był występ naszego "Złotego Dukata", w ramach Dni Ziemi Sianowskiej. Tym razem zabraliśmy z sobą maskotkę.
Potem zaczęła się biesiada przy muzyce żydowskiej i cygańskiej, i tak czas zleciał do....21-szej.
A jeszcze wczoraj przygotowanie się do dwóch imprez tego samego dnia, wydawało mi się dość ryzykowne, ale co tam, chcieć to móc!
piątek, 27 maja 2011
Pełna mobilizacja
Czas płynie nieubłaganie i zbliża się coraz bardziej termin otwarcia lapidarium. Dlatego dziś odbyło się Zebranie Wiejskie poświęcone tej sprawie. Trzeba jeszcze posprzątać dokładnie teren starego cmentarza i przygotować salę na przyjęcie gości z Niemiec.
Mamy zamiar zorganizować po uroczystościach wspólne spotkanie byłych niemieckich mieszkańców z obecnymi. Trzeba przygotować stoły, gdzie mamy zamiar usiąść, aby pośpiewać razem, przy kawie i cieście.
Ciasto można kupić, ale mądrzej jest je upiec. I choć nie ma u nas żadnego koła gospodyń, to zgłosiło się siedem kobiet, które będą piekły ciasta. Ekstra !
Program imprezy cały czas się doprecyzowuje i pojawiają się nowe pomysły. I tak dziś spadła mi prosto z nieba grupa młodych kursantów Straży Granicznej z Koszalina. Jak dobrze pójdzie to mogą być piękną oprawą dla naszych uroczystości.
czwartek, 26 maja 2011
Majówka w Sianowskiej Krainie w Kratkę
Dla tych wszystkich, którzy mają apetyt na jazdę na rowerze, mam dobrą wiadomość: w sobotę 28 maja zapraszam na imprezę "Rowerem do Sianowskiej Krainy w Kratkę"
Spotykamy się tradycyjnie w Sianowie o 10.00 na Placu Papieskim (mieszkańcy Węgorzewa muszą dojechać do Sianowa trochę wcześniej i wyjazd spod świetlicy w Węgorzewie będzie o 9.20 !)
Trasa będzie w formie pętli i przebiegać będzie następującą trasą: Sianów - j.Topiele - Szczeglino Nowe - Szczeglińskie Kurhany - Węgorzewo - Sianów.
W programie min. dojazd nową trasą do platformy widokowej nad j.Topiele, ognisko w Szczeglinie Nowym, zwiedzanie kurhanów, mecz street basket w Węgorzewie i tradycyjny konkurs ze znajomości "Sianowskiej Krainy w Kratkę".
Trasa łatwa, przewidywany czas imprezy 5 godzin i co ważne...odbędzie się niezależnie od warunków, no bo drugiej majówki już w tym roku nie będzie!
niedziela, 22 maja 2011
Roweriada do Parku Leśników
Jeśli kupujesz samochód, to koniecznie dokup belki z uchwytami na rowery, bo wtedy dopiero będzieśz mógł poszaleć na rowerze !
Tylko 10 minut jazdy samochodem dzieli Węgorzewo od Kościernicy. Tam ściągamy rowery i zanurzamy się w lasy na cztery godziny. Kierunek leśniczówka Osetno.
Po drodze kusi nas długie na cztery kilometry jezioro Nicemino.
Naszym celem jest mało znany, ale piękny Park Leśników przy leśniczówce Osetno.
Park powstał w 2005 r, ale w praktyce jest nieznany. Piękne krzewy i drzewa, sztuczne strumienie i mostki zaskakują swą pomysłowością. Niezwykłe jest to, że mimo niedzieli nie ma tu nikogo, a przecież to wymarzone miejsce na majówkę.
Wracamy przez Bajkowe Rekowo, gdzie tradycyjnie wystarczy zadzwonić przy sklepie, aby otworzyły się drzwi.
Prawdziwa niespodzianka czekała jednak na nas na końcu po powrocie do Kościernicy. Przy tutejszym wiejskim kościele, ktoś wpadł na świetny pomysł nietypowej wystawy związanej z baetyfikacją Jana Pawła II.
Na całej trasie pomimo świetnych dróg, oznakowanych tras rowerowych i rewelacyjnej pogody, nie spotkaliśmy ani jednego rowerzysty ?! A przecież wystarczy wrzucić rowery na samochód, by po 25 minutach od wyjazdu ze 100-tysięcznego miasta znaleźć się na innej planecie.
sobota, 21 maja 2011
Wartość 26 wolontariuszy
Są takie projekty na wsi, które realizują wynajęte ekipy specjalistów. Jeśli są pieniądze, to w trzy dni powstanie np. boisko do koszykówki. Przychodzi na nie młodzież i korzysta z prezentu.
Jednak gdy nie masz kasy, to możesz spróbować zebrać ludzi i zrealizować projekt własnymi siłami. Będzie to oczywiście trwało znacznie dłużej, niż przy użyciu kasy, ale....wartość pracy wolontariuszy jest przeogromna.
Po pierwsze - robią coś od siebie i ta rzecz która powstaje nie jest prezentem, który się dostaje, tylko jest prezentem, który się daje innym. Po drugie - powstaje mocna grupa, która sprawdza się w działaniu i łączy ją satysfakcja z tego co się wspólnie zrobiło. Po trzecie - wolontariusze pracują w swojej miejscowości i to co zrobią, już nie będzie "cudze" tylko "nasze".
Obecnie pracujemy nad uporządkowaniem starego poniemieckiego cmentarza. W projekt ten (jak sobie podliczyłem) zaangażowanych jest do tej pory 26 osób (!) z Węgorzewa, które jako wolontariusze w różnej formie przyłączają się ze swą pracą.
I nieważne, czy do pracy przyjdzie dziesięć osób, czy przyjadą na rowerach dwie osoby, ważne, że każdy z nich pozostawia po sobie ślad.
Jednak gdy nie masz kasy, to możesz spróbować zebrać ludzi i zrealizować projekt własnymi siłami. Będzie to oczywiście trwało znacznie dłużej, niż przy użyciu kasy, ale....wartość pracy wolontariuszy jest przeogromna.
Po pierwsze - robią coś od siebie i ta rzecz która powstaje nie jest prezentem, który się dostaje, tylko jest prezentem, który się daje innym. Po drugie - powstaje mocna grupa, która sprawdza się w działaniu i łączy ją satysfakcja z tego co się wspólnie zrobiło. Po trzecie - wolontariusze pracują w swojej miejscowości i to co zrobią, już nie będzie "cudze" tylko "nasze".
Obecnie pracujemy nad uporządkowaniem starego poniemieckiego cmentarza. W projekt ten (jak sobie podliczyłem) zaangażowanych jest do tej pory 26 osób (!) z Węgorzewa, które jako wolontariusze w różnej formie przyłączają się ze swą pracą.
I nieważne, czy do pracy przyjdzie dziesięć osób, czy przyjadą na rowerach dwie osoby, ważne, że każdy z nich pozostawia po sobie ślad.
wtorek, 17 maja 2011
Elegancja Francja
Ostatnie dwa dni spędziłem w Dworku Osieckim na szkoleniu dotyczącym obsługi ruchu turystycznego.
To ciekawe miejsce choć jest położone zaledwie 15 km od Węgorzewa, to swą architekturą bardziej kojarzy się z niemiecką Bawarią, czy francuską Alzacją.
W dworku udało się zachować, klimat wnętrz pasujący do epoki w której powstawał. Piękny hol uzupełniają stare meble i obrazy z plenerów malarskich, z których Osieki przez wiele lat słynęły
Dziś z mojego okna na poddaszu przywitał mnie widok na park skąpany w deszczu. Uświadomiłem sobie wtedy, jak wielką wartością są stare drzewa. Zawsze piękne, niezależnie od pogody i pory roku.
niedziela, 15 maja 2011
Szczeglino - sąsiedzi zza miedzy
Węgorzewa od Szczeglina oddziela 3 kilometry zwykłej drogi przez las. Pieszo idzie się tam dwadzieścia minut. Obydwie miejscowości są wciąż z sobą w bliskiej zażyłości. Wiele osób z Węgorzewa chodziło do szczeglińskiej podstawówki i wciąż jest grupa naszych dzieci, które się tam uczą. Ba, nawet sama dyrektor szkoły Dorota Rabsztyn-Dudek pracuje w Szczeglinie, a mieszka u nas.
Kiedyś, gdy nie było kościoła u nas, Węgorzewo należało do parafii Szczeglino. Opowiadali mi ludzie, że chodzenie na pasterkę było popularne wśród wielu osób. I wciąż większość ludzi rozpoznaje twarze swych sąsiadów bez problemu. A na festyny w jednej miejscowości przychodzą całe rodziny z drugiej, bo czasami tak gra muzyka za lasem, że w domu trudno usiedzieć.
sobota, 14 maja 2011
Ludzie i ludziska
Moja Babcia nie używała słowa facet, ale często mówiła, że są ludzie i ludziska...
Są tacy ludzie w Węgorzewie, którzy nie rzucają się w oczy, ale zawsze można na nich liczyć. Jednym z nich jest Andrzej Wawer, który dziś poświęcił swój czas, aby pomóc przy reperacji schodów do naszego kościoła.
Fakt, schody nie wyglądały dobrze, bo też kościół jest z 1986 r i miały prawo się posypać. No i to tak wyglądało jeszcze rano o 9.00
A tak wyglądały schody, gdy wyszły spod ręki Andrzeja o 14.00
Jest różnica? Jest.
I tak myślę sobie, że choć i u nas w Węgorzewie trafiają się ludziska, to z mojego (sołeckiego) doświadczenia wynika, że więcej u nas takich ludzi jak Andrzej, życzliwych i bezinteresownych.
Są tacy ludzie w Węgorzewie, którzy nie rzucają się w oczy, ale zawsze można na nich liczyć. Jednym z nich jest Andrzej Wawer, który dziś poświęcił swój czas, aby pomóc przy reperacji schodów do naszego kościoła.
Fakt, schody nie wyglądały dobrze, bo też kościół jest z 1986 r i miały prawo się posypać. No i to tak wyglądało jeszcze rano o 9.00
A tak wyglądały schody, gdy wyszły spod ręki Andrzeja o 14.00
Jest różnica? Jest.
I tak myślę sobie, że choć i u nas w Węgorzewie trafiają się ludziska, to z mojego (sołeckiego) doświadczenia wynika, że więcej u nas takich ludzi jak Andrzej, życzliwych i bezinteresownych.
środa, 11 maja 2011
Miasto Aniołów ?! Niekoniecznie...
Gdy w koszalińskim ratuszu zaczynała się debata o ograniczeniu ruchu w centrum, właśnie spod ratusza ruszał studencki pochód rozpoczynający juwenalia. Rozpoczynał go pojazd jak z Miasta Aniołów, a w tym czasie trzy piętra wyżej rozprawiano, co zrobić, aby odzyskać miasto dla pieszych.
Centrum Koszalina nie jest przyjazne, jest zdominowane przez potężny ruch samochodowy. Istnieje niewinny pomysł, aby na 9 dni (23.05-01.06) przyblokować jeden pas ruchu i zrobić z niego deptak. Niestety nie wszystkim się to podoba i dziś w ratuszu widać było, że wiele osób które jeżdżą wszędzie samochodami, to nie przekona.
Zabrałem więc głos by bronić tego eksperymentu (dobrze mu życzę), ale aby uzdrowić miasto potrzeba odważnych wizji, wieloletniej konsekwencji w działaniu i ...... anielskiej cierpliwości.
poniedziałek, 9 maja 2011
Czas zatrzymał się w Wyszewie
Pojechałem dziś do Wyszewa zobaczyć stary cmentarz poniemiecki, o którym wspominała mi konserwator zabytków z Koszalina. Nie spodziewałem się, że istnieje tam tak wiele świetnie zachowanych pomników!
Niektóre z nich mają wyjątkowo piękne motywy, których nie widziałem gdzie indziej.
Jak to się stało, że zachowała się taka przestrzeń i nie został zrównana z ziemią, tak jak to się stało np. w Węgorzewie i wielu innych wioskach?
Widać, że ten teren został nie tylko nie zdewastowany, ale też zachowało się bardzo dużo nagrobków z czytelnymi nazwiskami. Położony na skraju sosnowego lasu, zajmuje dużą przestrzeń jak na cmentarz wiejski. Czytelne są aleje i podział na kwatery dziecięce i kwatery dorosłych. Szczególne wrażenie robi kwatera z lat 1929 -1944, gdzie w kilku rzędach stoi kilkadziesiąt pomników. Zaskakuje tu szczególnie zachowany grób niemieckiego żołnierza z lutego 1944 r.
Co zdecydowało, że to wszystko się zachowało? Faktem jest, że na drugim końcu Wyszewa jest polski cmentarz, ale rzecz chyba nie w tym. Być może, akurat w Wyszewie po wojnie pozostali dość liczni niemieccy autochtoni (niektóre pomniki mają świeżo odmalowane litery). Być może znaczenie miał też fakt, że na wprost cmentarza znajduje się leśniczówka i był on "na oku". Pamiątkowa płyta polsko-niemiecka z 2006 nie zdradza tej tajemnicy, ale potwierdza, że i obecnie mieszkańcy dbają o to miejsce, bo wiele pomników zostało na nowo ustawionych na cokołch.
sobota, 7 maja 2011
Antoni Padewski i metafizyka
Zgubiłem dziś jedyną parę kluczyków od samochodu. Stało się to na starym cmentarzu w Węgorzewie, gdzie nikt nie sprząta i trudno cokolwiek zobaczyć w poszyciu. Bluszcz przemieszany ze zwałami gałęzi i liści jest pułapką dla drobnych rzeczy. Odszukanie ich było więc jak szukanie igły w stogu siana. I choć do pomocy przyłączyły się jeszcze dwie osoby, to po 40 minutach wydawało się, że wszystko na nic.
Gdy miałem już wracać pieszo do domu, w miejscu które obejrzałem z osiem raz, zobaczyłem kluczyki leżące na odkrytej ziemi. Tak jakby ktoś tam je rzucił....
.....i to nie pierwszy raz, gdy odnajduję coś ważnego, przy pomocy Antoniego.
środa, 4 maja 2011
Pocałunek z Arktyki
A już tak było pięknie....
Pierwsze tradycyjnie w kwietniu zakwitły dzikie wiśnie, po nich czereśnie i następnie grusze. Po nich właśnie szykowały się do kwitnienia jabłonie, a na końcu powinny obsypać się kwiatami dwa pigwowce w sadzie.
Niestety węgorzewski klimat nie sprzyja sadownikom. Przez dwie ostatnie noce spadło na nas arktyczne powietrze. Ci co wstali o 6 rano widzili szron i -2 st C na termometrze, ale nocą było jeszcze gorzej.
Wczoraj było - 9 st C, a dziś w nocy jak widać -9,1 st C.
Czereśni i gruszek już nie zobaczymy. Jabłonie dopiero rozkwitają i niektóre są jeszcze w pąkach, więc jak to mówią "na dwoje babka wróżyła".
Pierwsze tradycyjnie w kwietniu zakwitły dzikie wiśnie, po nich czereśnie i następnie grusze. Po nich właśnie szykowały się do kwitnienia jabłonie, a na końcu powinny obsypać się kwiatami dwa pigwowce w sadzie.
Niestety węgorzewski klimat nie sprzyja sadownikom. Przez dwie ostatnie noce spadło na nas arktyczne powietrze. Ci co wstali o 6 rano widzili szron i -2 st C na termometrze, ale nocą było jeszcze gorzej.
Wczoraj było - 9 st C, a dziś w nocy jak widać -9,1 st C.
Czereśni i gruszek już nie zobaczymy. Jabłonie dopiero rozkwitają i niektóre są jeszcze w pąkach, więc jak to mówią "na dwoje babka wróżyła".
wtorek, 3 maja 2011
Do tańca i śpiewańca
Po mroźnej nocy (-9 C w Węgorzewie), trudno było znaleźć dziś lepszy sposób na spędzenie święta 3 Maja, niż ten który udał się nam. Przez 7 godzin bawiliśmy się cudnie na przeglądzie kapel i zespołów ludowych w Dobrzyce.
To był nasz drugi występ na tej imprezie i wrażenia są znów takie same: piękna sala, dobre nagłośnienie, rozśpiewani ludzie pełni wigoru, gościnni gospodarze.
"Złoty Dukat" śpiewa już ponad 2 lata i niepostrzeżenie stał się pełnoprawnym członkiem tej muzycznej rodziny. Mimo, że występujemy w obcej gminie, to czujemy, że jesteśmy tu oczekiwani, na równi z tutejszymi zespołami.
I choć nagrody żadnej nie przywieźliśmy, to cieszy nas to co Pani Choreograf z jury powiedziała nam na osobności: "Jesteście fajni !"
poniedziałek, 2 maja 2011
Biało-czerwona granica
Kilka lat temu w majowy weekend jechałem w poprzek Polski z południa na północ. Mimo, że jechałem przez ten sam kraj, to czułem jak mijam niewidzialne granice. Na Dolnym Śląsku w mijanych wioskach na domach po kilka polskich flag, a gdy wjeżdżam do Wielkopolski po kilkanaście. Kolejna zmiana widoczna jest po przejechaniu Ujścia i wjechaniu na Pomorze, znów wisi po kilka białoczerwonych flag i tak, aż do Koszalina.
Ten sam kraj, a jednak różnice widać gołym okiem.
Dlaczego, przecież i Dolny Śląsk, i Środkowe Pomorze zamieszkują Polacy tacy sami jak ci z Wielkopolski?
Jest jednak ważna różnica: w Wielkopolsce jest ludność zasiedziała od wielu pokoleń, była tam i przed 1945r, i przed 1918 r. Są więc u siebie i mają poczucie większej tożsamości z własną ziemią.
Na Dolny Śląsk i na Pomorze Środkowe Polacy trafili dopiero po 1945 r i wciąż widać, że budowanie lokalnej tożsamości wśród ludności, która została przesiedlona, jest bardzo trudne. Bez poczucia tożsamości, trudno odnaleźć związek nie tylko z ziemią, ale też z ludźmi którzy żyją obok. A bez więzi tych najbliższych, też trudniej odnaleźć się w relacji z własnym krajem.
I tak koło się zamyka....., ale to tylko statystyka. Bo tak naprawdę, choć łatwiej o polską flagę w Wielkopolsce, to prawdziwa biało-czerwona granica przebiega w sercu każdego z nas.
Subskrybuj:
Posty (Atom)