
Na skraju lasu, na obrzeżach Węgorzewa, postawiliśmy w listopadzie stolik z krzesełkami i koszem na śmieci. Po to, aby rowerzyści mogli sobie posiedzieć i popatrzeć na panoramę łąk.
Kilkakrotnie biegałem do tego miejsca na nartach i odpoczywałem popijając herbatę z termosu.
I wszystko było jak należy, do czasu ...
Właśnie pojawili się "wiosenni turyści", którzy podjechali sobie samochodami rozpalili ogień i zaczęli imprezkę przy piweczku. Został po nich zapchany na maksa kosz, popalone puszki i ... baterie paluszkowe w pozostałościach ogniska.
Szok !
Świetne miejsce, ale niestety nie każdy ma wpojone zasady zabierania ze sobą tego co wnosi do lasu.
Rozmawiałem z właścicielem pola. Był załamany. Poczekamy jeszcze miesiąc. Jak sytuacja będzie się powtarzać, zwiniemy interes.
Szkoda, bo będzie to ewidentna porażka, dla normalnych ludzi.
przepraszam to po co tam jest kosz skoro nie mozna z niego kozystac??
OdpowiedzUsuńKażdy kosz ma swoją pojemność i taki jak ten, w tym miejscu powinien starczyć na jakieś 2 miesiące. Nie może być tak, że po jednej wizycie, dla innych brak miejsca. Nikt nie daje nikomu kasy za sprzątanie tego miejsca, sami musimy o to zadbać.
OdpowiedzUsuńwszystko było posprzątane. juz nie masz co pisac na tam blogu panie soltysie tylko o smietnikach??? żal .pl
OdpowiedzUsuń