poniedziałek, 5 kwietnia 2010
Idę w góry ...
"Idę w góry, cieszyć się życiem,
oddać dłoniom halnego włosy,
w szelest liści wsłuchać się pragnę
w odlatująych ptaków głosy..."
Postanowiliśmy wyłamać się z polskiego schematu spędzania świąt za stołem przy TV i w wielkanocny poniedziałek spakowaliśmy z Beatką plecaki i ruszyliśmy w nasze góry, które zaczynają się ... 4 kilometry od Węgorzewa !
Pasmo Góry Chełmskiej, które wypiętrza się już za Maszkowem ciągnie się na długim pofałdowanym wałem na odcinku ok.12 kilometrów z północy na południe. Morenowe zbocza bywają miejscami bardzo strome i przypominają trochę dolne partie naszych Beskidów. Wiele zalesionych wzgórz i dolin tworzy trudny topograficznie teren w którym łatwo się zgubić.
Szlaków turystycznych mało, dobrych map brak, infrastruktury turystycznej brak, czyli idealne warunki do włóczęgi w nieznane.
Startujemy o 13.30 z Maszkowa i po 1,5 godz trawersu Mont Chełmskiej jesteśmy w Dzierżęcinie. Powrót drogą do Lubiatowa i znów "na szagę" w las, aby dotrzeć do j. Policzko. Stamtąd już blisko i o 18- tej meldujemy się w Maszkowie w punkcie wyjścia.
Cała trasa zajęła mam 4 i pół godziny.
Tylko 4 i pół godziny, ale po drodze były zaloty i klangor żurawi, skok jelonka, widok na jezioro w dole z gorącym kubkiem herbaty, klucz gęsi, para łabędzi, zapach sosnowego drewna na zrębie...
A co "straciliśmy" w tym czasie ?
Same odgrzewane hiciory: "Beethoven 2" TVP1, "I kto to mówi III" Polsat, "Astreix i Obelix" TVP2, "Vabank" TVN
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz