poniedziałek, 28 października 2013

Mazowiecki

Ludzka pamięć jest krótka.
Od euforii tłumu do nienawiści jest tylko krok.
Pamiętam euforię ludzi, gdy Mazowiecki został pierwszym niekomunistycznym premierem w sierpniu 89 roku. Pamiętam też jak rok później, atakowano go, bo ośmielił się kandydować na prezydenta.
Pamiętam szok, gdy wyprzedził go nieznany Tymiński.
Kilkanaście lat temu spotkałem go w Warszawie.
Był wczesny niedzielny poranek na Dworcu Centralnym.
Czekając na pociąg przechadzał się samotnie w pomiętym płaszczu.
Był sam. Nikt nie zwracał na niego uwagi.
Teraz żałuję, że nie uścisnąłem mu ręki.

12 komentarzy:

  1. Zasługi za komuny miał nie do przecenienia.
    Też pamiętam nadzieję, którą niósł jego wybór na premiera.
    Ale pamiętam też narastające rozczarowanie, kiedy dokoła walił się stary porządek, a on z uporem trwał przy haśle grubej kreski i umowy Okrągłego Stołu.
    Niestety, nie ten człowiek na tamte okoliczności :(
    Ale świeczkę mu zapalę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gruba kreska nie wypaliła... Ten smutek w jego oczach to potwierdzał, był zbyt łaskawy, uczciwy i dobry po prostu - nie materiał na polityka;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby realia z połowy roku '89 trwały choćby parę lat, to polityka Mazowieckiego byłaby jak najbardziej słuszna. Wszyscy by go dzisiaj uważali za męża opatrznościowego. Niestety (a raczej stety) system padał, wszystkie państwa demoludów wprowadzały nowe porządki, a nasz Premier upierał się przy dotrzymywaniu obietnic danych komunistom...
    Taktyka wypracowana w czasach opozycji nie sprawdziła się w momencie przełomu.
    Niestety, Mazowiecki nie wykorzystał szansy.
    Szkoda - okazji i człowieka :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Szybko się zapomina realia tamtych czasów. Łatwo się tworzy oceny z perspektywy czasu. Mało kto pamięta ,że trwał jeszcze Zwiazek Radziecki, w rządzie resorty siłowe były w rękach PZPR, w Polsce stacjonowała Północna Grupa Wojsk Radzieckich. Dziewięc lat wcześniej ostra polityka Wałęsy skończyła się stanem wojennym. Najważniejszym celem tamtych czasów nie było ratowanie palonych dokumentów a ratowanie spalonej gospodarki. A to mu się udało.

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie zapomina się. Dlatego na początek króciutki cytat z Wikipedii o enerdówku:
    "18 października 1989 Erich Honecker został zwolniony z funkcji partyjnych i stanowisk państwowych, a 9 listopada obalono mur berliński. 13–14 lutego 1990 w Bonn odbyło się wspólne posiedzenie rządów NRD i RFN. 1 lipca 1990 wszedł w życie układ o unii walutowej, gospodarczej i socjalnej między NRD i RFN. 20 września 1990 Izba Ludowa i Bundestag przyjęły podpisany w Berlinie układ między RFN a NRD o przywróceniu jedności Niemiec, 3 października 1990 NRD przystąpiła do RFN."
    Jesienią 89 zmuszono do dymisji Husaka w Czechosłowacji i prezydentem został Havel.
    25 marca 1990 przeprowadzono całkowicie wolne wybory na Węgrzech.
    ZSRS za Gorbaczowa, to jednak zdecydowanie inny byt niż ten za Breżniewa -15 marca 1990 został prezydentem ZSRS ;-)
    A u nas Mazowiecki tolerował resorty siłowe w rękach PZPR, powtarzał jak mantrę hasła o dotrzymywaniu układów, prezydentem był cały czas spawacz... Itd., itp.
    Z lidera przemian zmieniliśmy się w outsidera :(
    Gospodarkę uratował? Dobre! Zgoda co do tego, że realizując plan Sorosa i Sachsa, Balcerowicz wzmocnił pieniądz. Tylko jakim kosztem? Te miliony Polaków za granicą w poszukiwaniu pracy są tego namacalnym efektem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem ile lat miałeś wtedy ale odczytuję w tobie młodego?(młodszego na pewno) człowieka (ludzie mojego pokolenia pamiętający te czasy napisaliby ZSRR a nie ZSRS). Przywilejem młodego pokolenia jest oceniać starsze znając realia swojego czasu. Zadam pytanie. Jaki kierunek rozwoju widzicie w dniu dzisiejszym? Która z mądrości dzisiaj wypowiedziana sprawdzi sie za dwadziścia lat. Dziś rodzące sie dzieci będą za trzydzieści lat pisały krytycznie o Waszych wyborach i wytykały wasze błędy. W tym wszystkim najważniejsze jest aby czuć ciągłość Państwa Polskiego i brać odpowiedzialność za wybory wcześniejszych pokoleń i tych trafionych i nietrafionych . Niestety 123 lata bez państwowości trudno odbudować, nawet w kilku pokoleniach. Nie skupiajmy się na krytyce i nie potępiajmy, lecz uczmy sie na błędach i twórzmy nową Ojczyznę. Wtedy nikt nie będzie musiał z niej emigrować.
      PS. Wałęsa był elektrykiem stoczniowym a nie spawaczem.

      Usuń
    2. Przedstawiłem wyimki z wydarzeń historycznych, dziejących się po czerwcu '89 dokoła Polski i nie jest to dla Ciebie argumentem, że okoliczności od momentu Okrągłego Stołu uległy zdecydowanej(!) zmianie? Trudno w taki sposób prowadzić dyskusję, jeżeli zamiast ewentualnych kontrargumentów przeczytałem o swoim hipotetycznym wieku, a oczekujesz jeszcze w krótkich z natury polemikach pod tekstem na blogu wykładni futurystycznej ;-)
      Mazowieckiemu spowolnienie i zmarnowanie entuzjazmu większości spośród tych Polaków, którzy poszli głosować w '89 i wycięli choćby całą Listę Krajową towarzyszy, zarzucam nie z perspektywy dwudziestoparoletniej. Takie głosy i zarzuty słychać było (ale nie w Wybiórczej) w czasach kiedy ta historia się działa. Oczywiście środowisko przyszłej Unii Demokratycznej uważało takie głosy za nieodpowiedzialne i wichrzycielskie.
      Zapewniam przy okazji, że z tym wiekiem - to argument chybiony. O ZSRR uczono nas w szkołach (ale dopiero po 1947) chcąc zatrzeć, nieco pejoratywny wydźwięk (nie znaczenie) nazwy Związek Sowiecki, stosowanej powszechnie na całym Świecie, a w Polsce przed wojną. Uważam, że warto wrócić do przedwojennej formy nazwy hegemona.
      PS. Prezydentem, do końca '90 (a tego okresu dotyczył mój wpis) był Jaruzelski, dosyć powszechnie nazywany spawaczem od wielkich okularów przeciwsłonecznych, które nosił ;-)

      Usuń
  6. każdy chce coś powiedzieć tylko nikt nie zdąży, prawie ..., każdy chce coś powiedzieć tylko prawie nikt nie zdąży ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się poziom tej dyskusji, na argumenty, a nie na epitety.
    Gratuluję trzymania odpowiedniego poziomu.

    OdpowiedzUsuń
  8. A dorzucę jeszcze jedną, nie tak oczywistą "zasługę" Mazowieckiego.
    Gdy wracam pamięcią do dni jego premierowania, kiedy działania stały się karykaturą jego własnych słów, że "musi się szybko spieszyć" (żółw w programach satyrycznych) i powszechnego zniechęcenia do efektów premierostwa, zrozumiałym się staje poparcie jakie uzyskał Wałęsa w wyborach prezydenckich. Napisany dla Lecha (m.in. przez Kaczyńskich) program mówiący o przyspieszeniu i sugerujący dekomunizację zdobył wtedy olbrzymie poparcie. I tym większe nastąpiło rozczarowanie (w tym moje), kiedy Wałęsa wykonał woltę i z dekomunizatora zamienił się w budowniczego "lewej nogi".
    Z perspektywy czasu oceniam, że na pewno lepszym prezydentem byłby Mazowiecki, ale cóż... sam doprowadził do tego, że rozczarowani ludzie zagłosowali na Bolka :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli chodzi o moje preferencje prezydenckie, to mało kto już pamięta, że pojawiła się wtedy w 1990 r propozycja, aby kandydował Zbigniew Brzeziński. Oczywiście Brzeziński odmówił już w przedbiegach, bo uznawał, że jest niegodny startowania na najwyższy urząd w Polsce, skoro tak wielu walczyło w kraju o niepodległość.
    Ale, ale .... można pomarzyć, że gdyby jednak to jednak jego poparł Wałęsa, to nasz kraj miałby szansę na prezydenta, który wprowadziłby do polskiej polityki nowe standardy. No i co ważne, byłby to prezydent o formacie światowym.
    No cóż, Wałęsa go nie poparł, bo niestety grał na siebie.

    OdpowiedzUsuń
  10. No to jeszcze zacytuję jedną opinię o pogrzebie premiera Mazowieckiego.
    Moim zdaniem trafiającą w sedno zakłamania Salonu:

    "Gdy obserwowałem żałobę po pierwszym premierze III RP, nie mogłem się − a myślę, że nie ja jeden − oprzeć wrażeniu, że ciągnie za tą trumną jakaś gromada przebierańców.

    Jako człowieka bezwzględnie uczciwego, któremu nigdy nic się do palców nie przykleiło, mimo sprawowania najwyższych urzędów, żegnały go hordy aferzystów, przekrętaczy, drobnych cwaniaczków i małych naciągaczy. Jako przykładnego katolika i wiernego syna Kościoła − gromada antyklerykałów, libertynów i wojujących ateuszy, nie potrafiących dnia przeżyć bez rytualnego splunięcia na ten Kościół i głoszone przezeń wartości. Jako wielkiego Polaka − osobnicy, którzy zrobili z poniżania Polski, zohydzania jej historii i tradycji oraz wyszydzania patriotyzmu swą główną publiczną misję i przy okazji intratny biznes. Jako męża stanu i działacza pochylonego nad "krzywdą człowieka prostego" − salony, których głównym spoiwem jest pogarda dla "starszych, gorzej wykształconych i z małych ośrodków", jako nie umiejących sprostać wyzwaniom nowoczesności."

    :(

    OdpowiedzUsuń