Postanowiłem sprawdzić na własnej skórze, czy tak jest naprawdę.
Zapakowałem rower na pociąg, aby do Swołowa dojechać nie z koszalińską, a ze słupską ekipą.
Pod słupskim ratuszem zapisałem się bez problemów na listę uczestników stowarzyszenia o dźwięcznej nazwie "Szprycha".
W trasę wyruszyła ponad setka uczestników,
która na najróżniejszych modelach rowerów dotarła na miejsce.
Sekret piękna Swołowa polega na tym , że nic tam się nie zmieniło (i że są ludzie, którzy dbają o to).
Jest też coraz więcej takich ludzi, którzy chcą zanurzyć się w tamten czas.
Nic więc dziwnego, że dziś zjechali tu rowerzyści, nie tylko ze Słupska, ale też z Koszalina, Darłowa, Lęborka i nawet maleńkich Wici.
Przegadałem kilka godzin z poznanymi fajnymi ludźmi i oczywiście nie mogłem sobie odmówić miejscowej kuchni.
Atmosfera była świetna.
Pogoda dopisała.
A ludzie z Koszalina i Słupska ?
Wymieszali się na trasie i zapanował prawdziwy "rowerowy ekumenizm"
Godzinne wzmagania podczas jazdy pod wiatr, wynagrodziła nam wspaniała atmosfera w gronie fanów rowerowych eskapad gdy już dotarliśmy do celu. Mile wspominamy nowo zawarte znajomości oraz długie rozmowy i wymianę doświadczeń z wielu dziedzin naszych działalności, serdecznie pozdrawiamy Pana Piotra (aktywnego Sołtysa z Węgorzewa ) oraz szerokie grono jego znajomych. Mamy nadzieję że to dopiero początek naszej znajomości i w pełni popieramy jego motto :"Być wolnym, to być sobą u siebie"….. życzymy sukcesów i pozdrawiamy wszystkich.
OdpowiedzUsuńBogusław Strack
Wicie
Nazywam to "instynktem wędrowca na szlaku", gdy spotyka się właściwych ludzi we właściwym miejscu, choć się tego nie planowało.
UsuńA Wicie lubię teraz jeszcze bardziej.
Do zobaczenia :)