sobota, 16 czerwca 2012

To nie Włochy, ani Peru

Pamiętam lato trzydzieści lat temu, gdy w czerwcu 1982 Polacy grali na Mundialu w Hiszpanii. 
W naszej grupie byli Włosi, Peru i Kamerun. Polska drużyna była krytykowana za brak spektakularnych zwycięstw, bo wyglądało to tak:

14 czerwca Włochy - Polska 0 : 0

15 czerwca Kamerun - Peru 0 : 0

18 czerwca Włochy - Peru 1 : 1

19 czerwca Polska - Kamerun 0 : 0

I w tym momencie turnieju, wszystko się mogło zdarzyć, ale zagraliśmy ostatni mecz z Peru koncertowo i rozwiązał się worek z bramkami:
22 czerwca Polska - Peru  5 : 1
Cała Polska fetowała wygraną i w doskonałych nastrojach kibicowaliśmy Kamerunowi, który był objawieniem tych mistrzostw i grał nazajutrz. Pojawił się wtedy wierszyk, który pamiętam do dziś:
" To nie Włochy, ani Peru
 tylko Polska i Kamerun"
Mecz był dramatyczny i jego wynik był zaskoczeniem:
23 czerwca Kamerun - Włochy 1 : 1
Włosi przeszli dalej, bo choć mieli tyle samo punktów co Kamerun, to strzelili jedną bramkę więcej.
I co ciekawe zdobyli wtedy Mistrzostwo Świata, a My zdobyliśmy brązowy medal.
Wciąż pamiętam właśnie tamte mistrzostwa rozgrywane w stanie wojennym i tamtą radość, której potem nie powtórzył nikt. 
...........a może dziś będzie tak:
"Nie ma Rusa, ani Czecha
 jest Hellada, obok Lecha !!"

8 komentarzy:

  1. Oj wykrakałeś tym wierszykiem całkiem inne wydarzenie:
    Nie ma Rusa, nie ma Lecha
    Jest Hellada obok Czecha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mistrzostwa o których piszesz nigdy nie przebiją tych z 1974.Choć wynik był taki sam to klasa z jakim go zdobyliśmy o niebo lepsza. Po okresie niebytu polskiej piłki nożnej pojawiły się pod koniec lat 60-tych symptomatyczne sukcesy klubowe Legii i Górnika. Nastąpił sukces na Olimpiadzie, którą świat piłkarski traktował z przymrużeniem oka. Aż wreszcie Mistrzostwa Świata i Polska-czarny koń tych mistrzostw ogrywa wszystkich po kolei. Niezapomniane wzruszenia i ekstaza nieznana dzisiejszym młodym pokoleniom. Oglądałem pierwsze mecze w koszalińskim Empiku, gdzie stał pierwszy publicznie dostępny kolorowy telewizor. Dzisiaj kolorowe telewizory spowszedniały ale wspomnienie tamtych mistrzostw zawsze pozostaną barwne...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak przystało na gospodarza ustępujemy miejsca gościom :) widać to nie czas na powtórkę z lat 70 czy 80, czekamy dalej...może w dzisiejszych czasach za mało jest "sportu w sporcie", a za dużo komercji i biznesu,nie wiem co przeszkodziło Polakom strzelić bramkę po wielu ładnych atakach na bramkę Czechów...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma Rusa, ani Lecha
    jest Hellada, obok Czecha... :-(

    Piotrze, nie wierzylem zbytnio w sukces bialo-czerwonych choc sercem bylem z nimi. Jestem byc moze bardziej obiektywny, nie ulegajac zbiorowemu narodowemu nieposkromionemu optymizmowi. Jednakze w grze pozostal jeszcze wspolgospodarz turnieju, wlasnie Ukrainie kibicowalem podczas ostatnich MS w Poludniowej Afryce, jednak ta spotyka sie w ostatnim meczu z druzyna angielska...

    OdpowiedzUsuń
  6. W ostatnich sekundach Błaszczykowski strzelał idealnie do bramki w której nie było bramkarza Petra Cecha. Resztką sił wybił ten strzał główką (!!!) jeden z obrońców. Gdyby nie to Czesi by odpadli bo remis 1:1 dawał awans Rosjanom.
    Czesi tego dnia mieli farta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Panowie trzeba się cieszyć tym,że mamy mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie\ myślę ,że za naszego żywota już tego nie będzie/ a teraz trzeba sobie wybrać drużynę do kibicowania i dalej do przodu,dobrą piłkę jest przyjemnie pooglądać,a co do farta jeśli gramy na remis mimo ,że musimy wygrać to niestety kończy się jak się skończyła nasza przygoda z EURO.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlaczego Polacy nie wyszli z grupy?
    bo są gospodarzami, a gospodarz jak ma gości to nie wychodzi :]

    OdpowiedzUsuń