Oglądam koncert z Gdańska na XXX-lecie powstania "Solidarności". Transmisję realizuje, a jakże 1 program TVP, czyli nasza telewizja publiczna.Piosenkarze, poeci z całego świata śpiewają i mówią wzniosłe rzeczy. Widowisko ma kunsztowną oprawę, oglądają go tłumy tam na miejscu i przed telewizorami jak sądzę też.
I tak mniej więcej w połowie, gdy na scenę wychodzą ludzie pochodzący z krajów ogarniętych wojną lub żyjących pod dyktaturą, by powiedzieć o tym jak dla nich jest ważna NASZA SOLIDARNOŚĆ Z NIMI....nagle PAC!
.... lecą reklamy i mamy przerwę na: żel pod prysznic, gripex, wiejskie ziemniaczki, espumisan na wzdęcia, paradontax, nescafe i inne niezbędne do życia gadżety.
W sumie ponad 20-tu reklamodawców skutecznie odcięło nas od usłyszenia głosu tych, którzy potrzebują pomocy TERAZ: podczas wojny domowej w Sudanie, albo gnębienie przez reżim Castro na Kubie.
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Mister Huu Lu
To nasz nowy przyjaciel, Wietnamczyk z Bornholmu, który sprawił swą serdecznością, że uśmiechamy się ciepło, gdy wspominamy wczorajszą wizytę w jego domu. Dziś przyjechał pożegnać się z nami i odprowadził nas na rowerze do garnic Aakikerby.
Wracamy do Polski tak jak się wsiada do pociągu do Szczecina, bez kontroli celnych, paszportowych. A w Wietnamie wciąż rządzą komuniści i On nie może ot tak sobie wrócić. Zapomnielismy już jak to było, zapomnieliśmy już ile upokorzeń trzeba było znieść, aby dostać paszport i przejść kontrolę celną na granicy choćby z NRD.
Teraz mamy Schengen i martwimy się jedynie tym, że nie zarabiamy tak jak Niemcy czy Francuzi.Co nas obchodzą komuniści?
A przecież dobrze jest wracać do domu. Dobrze jest mieć dom. Każdy by tak chciał, ale nie każdy może.
sobota, 28 sierpnia 2010
Dunski standard
To co w Danii jest norma, w Polsce jest fanaberia.
Np. stojace przy drodze kramiki, ktorych nikt nie pilnuje. A tam stoi sobie miod lub jakies warzywa, albo pamiatki. To kosztuje 40 koron, tamto 20 lub 10. Podoba ci sie? No to wrzuc do sloika kase i bierz. Nikt nie pilnuje, wlasciciel siedzi sobie gdzies tam w domu. Samoobsluga oparta na wzajemnym zaufaniu. Zaufaniu, ze zaplacisz, wiecej, ze nie zabierzesz tej kasy, ktora zostawili w sloiczku inni.
Np. masz ochote pojechac gdzies rowerem i chcesz zabrac go autobusem (bo po co zapychac 30km, aby sie wydostac z miasta). No problem, kazdy "zwykly PKS" na tutaj z tylu statyw na rowery. Kladziesz je tam i jazda .... Po godzinie wysiadasz i wracasz sobie do domu.
Np. chcesz pojsc do kosciola w niedziele, a jestes cudoziemcem? No problem, w kazdej informacji znajdziesz folder zawierajacy zestwienie wszystkich mszy z godzinami, w kosciolach katolickich w calym kraju. A w Polsce trudno jest mi ustalic jakie sa ich godziny tylko w samym Koszlinie.
Np. wlasnie zaczal sie rok szkolny i zaskakuje mnie ilosc rowerow pod szkolami.Przy nich zadaszone parkingi, gdzie mozna je zostawic. Przyklad idzie z gory, a kto z polskich nauczycieli jezdzi do szkoly rowerem ?
Moge podac jeszcze inne przyklady, jak ta biblioteka w Åakirkeby otwarta w sobote, gdzie pisze tego bloga 120 km na polnoc od Wegorzewa. Taki jest Bornholm, ktory wprowadza pozytywny dysonans w moim obrazie swiata od trzynastu lat. Od czasu, gdy pierwszy raz odkrylem go jako rowerowy raj. No bo przeciez mozna lepiej zozganizowac swiat wokol siebie. Bo jesli im sie udalo, to dlaczego nie nam?
Nie chce pastwic sie nad naszym krajem, chce tylko podpowiedziec, gdzie szukac dobrych wzorow. Jak dla mnie, dunski jest synonimem polskiego wzorowy.
sobota, 21 sierpnia 2010
Trzy wesela i priorytet
Rzadko się zdarza, aby w miejscowości takiej jak Węgorzewo, trzy młode pary wybierały się do ślubu tego samego dnia. A tak właśnie było dzisiaj, co należy uznać za fakt wyjątkowy w historii naszej miejscowości.
Na ślub Weroniki i Mariusza dostałem zaproszenie i było mi miło patrzeć, jak ten niewielki kościółek przydaje się im i zaproszonym gościom. Wydaje się to takie banalne, bo on jest, ale gdyby go nie było?
I jeszcze jedno, gdy tak staliśmy w kolejce do życzeń, pierwszy raz zauważyłem, że tam nad wejściem pod szczytem, jest wyryta data 1986. Znak, że w tym roku, w środku komuny Jaruzelskiego, ludzie z Węgorzewa zbudowali sobie kościół. Wybrali sobie taki priorytet na ten czas.
A ja dziś rzutem na taśmę, wysłałem list do Niemiec, z informacją dla byłych mieszkańców o stanie prac przy lapidarium. Napisałem im szczerze, że zostaliśmy sami, bez obiecanych 2 tys z gminy. I poprosiłem o wsparcie finansowe, jeśli zechcą się przyłączyć do nas.
Bo dla mnie TA sprawa jest priorytetowa i dlatego szukam wsparcia wszędzie.
To fakt, nawet list wysłałem priorytetem .....
piątek, 20 sierpnia 2010
Zapach koni o zmierzchu
"Fantazja" i "Felicja" zawitały dziś w nasze progi. To dowód na to, że wraca do Węgorzewa dobra tradycja jeżdżenia wierzchem. Zawdzięczamy to Hubertowi, który założył stajnię i wypuszcza się coraz częściej w teren.
Ale, ale, nie wystarczy mieć fantazję, trzeba jeszcze mieć szczęście. A kto nie wierzy niech zajrzy do Wikipedii i sprawdzi ... co oznacza "Felicja"
czwartek, 19 sierpnia 2010
Trudne momenty
Miałem dziś wyjątkowo trudne momenty, które uzmysłowiają mi, że są ludzie, którzy mój spokój i opanowanie, biorą za słabość. Czasami jest tak, że dla "świętego spokoju", rezygnuje się ze swoich praw. Niestety na tych ludzi to nie działa pojednawczo tylko dalej dążą do zdominowania nas i podporządkowania swojej wizji.
I wtedy pozostaje tylko wojna, aby obronić swoją autonomię.
Teraz zaczynam doceniać słowa wypowiedziane w 1939 roku przez Józefa Becka: "My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę"
I wtedy pozostaje tylko wojna, aby obronić swoją autonomię.
Teraz zaczynam doceniać słowa wypowiedziane w 1939 roku przez Józefa Becka: "My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę"
poniedziałek, 16 sierpnia 2010
piątek, 13 sierpnia 2010
Spadek po "Violinie"
Trudno to może zrozumieć komuś z zewnątrz, ale samo śpiewnie czy granie bez odpowiedniego stroju, jest jak obraz bez ram.I choć same ramy nic nie znaczą, to bez nich jest brak równowagi, miedzy widzem a autorem.
Mamy nowe kamizelki dla mężczyzn, dobrze uszyte, dobrze leżą.
Dlaczego takie, bo takie kiedyś miał węgorzewski zespół "Volina".
Opowiedział mi dziś Izydor Jakubowski, że w 1984 roku ten zespół działający przy Wiejskim Domu Kultury obchodził dziesięciolecie. I choć niedługo potem przestał śpiewać, to co może być lepszego od sięgnięcie po wzór stroju stąd, z miejsca w którym mieszkamy.
Bo ile miejscowości ma takie tradycje jak Węgorzewo? No ile?
Jest w tym jakiś uśmiech losu, że po 25-ciu latach czterech facetów ze "Złotego Dukata" nosi się tak jak ich poprzednicy z "Violiny".
I to jest właśnie prawdziwa odnowa wsi, sięganie po wzory z przeszłości, z własnej przeszłości.
wtorek, 10 sierpnia 2010
Znalezisko
Krok po kroku posuwamy się do przodu. Zaczęliśmy dziś plantowanie terenu pod lapidarium. Koparka i operator z Węgorzewa, zupełnie bezinteresownie.
W lipowej alei, na wprost obelisku z I wojny, zaintrygował Tomka niewielki metalowy przedmiot. Po podważeniu okazał się potężną żeliwną płytą, która wdeptana w ziemię zachowała się nie naruszona. Na jej odwrocie znaleźliśmy pisane gotykiem inskrypcje.
Zaczyna to przypominać grę w puzzle, kolejny element układanki wraca na swoje miejsce...
piątek, 6 sierpnia 2010
Czarownice z Rekowa
Zaśpiewaliśmy dziś na zlocie czarownic w "Bajkowym Rekowie".
Ciekawe miejsce, w którym widać, że są tam ludzie, którzy mają nowe spojrzenie na wieś.
Takie festyny mają to do siebie, że pozwalają wydobyć z ukrycia prostych ludzi, którzy łakną muzyki i zabawy. Potrafią też zaskoczyć swą samoorganizacją i pomysłowością. Cały czas twierdzę, że obecna wieś potrafi się lepiej zorganizować niż większość osiedli w dużych miastach.
I nie trzeba do tego czarów, potrzeba wiary i wyobraźni.
środa, 4 sierpnia 2010
Tam do Kata !
Tam do Kata, wysłali dziś Dukata !
Prawda to czy fałsz?
Prawda. Nasz zespół "Złoty Dukat" nagrywał dziś w "Domku Kata" utwór na płytę, którą wyda starostwo dla wybranych zespołów.
Nieskromnie powiem, że wyszło świetnie. Dobra akustyka, dobry realizator dźwięku, dobre mocne głosy i ta słowacka piosenka poszła jak burza.
Ewa i Beata zaśpiewały początek "Na Orave dobre" na głosy (a pomysł tego pojawił się ledwie co wczoraj). I pokazały, że potrafią pięknie razem się usłyszeć.
Chyba czas szykować się do turnee po Słowacji i pokazać jak można śpiewać ich lidovki !
poniedziałek, 2 sierpnia 2010
Paryż-Warszawa '44
Ściągam dziś flagę, którą powiesiłem 1 sierpnia i biorę do ręki "Dni walczącej stolicy". Ta kronika Powstania Warszawskiego, którą czytam od wczoraj, zaczyna mnie wciągać coraz bardziej.
Pamiętam jak przed wielu laty, nagle dotarł do mnie fakt, że w tym samym czasie co w Warszawie w sierpniu 1944 r wybuchło również powstanie w Paryżu. To w Warszawie wybuchło 1 sierpnia, a to w Paryżu 19 sierpnia. Co ciekawe Francuzi nie konsultowali swoich planów z dowódcami wojsk amerykańskich, podobnie jak Polacy, z dowódcami wojsk sowieckich.
W tym miejscu podobieństwa się kończą, bo amerykański generał Eisenhower zmienił plany i wysłał na pomoc Paryżowi dywizję pancerną. 25 sierpnia miasto było wolne.
Wojska sowieckie natomiast, nagle 16 września zaprzestały aktywności na przedpolu Warszawy, zostawiając polskich powstańców sam na sam z wojskiem niemieckim. Najbardziej widoczna jest sowiecka perfidia, w braku zgody na lądowanie alianckich samolotów, które latały z zaopatrzeniem do Warszawy....z lotnisk włoskich. Po dokonaniu zrzutu, musiały wracać bez lądowania znów do Włoch, narażone na ostrzał. A sowieckie lotniska były oddalone od Warszawy o stokilkadziesiąt kilometrów....
I dlatego Paryż po 7 dniach powstania był wolny, a Warszawa po 63 dniach powstania musiała upaść.
Subskrybuj:
Posty (Atom)