Siedem lat temu wśród dziesiątków starych fotografii odkryłem ze zdumieniem, że zachowało się zdjęcie moich pradziadków Piotra i Klementynki.
I mimo, że nigdy nie spotkaliśmy się, i mimo, że nigdy też nie rozmawialiśmy ze sobą, odniosłem wrażenie jakbym ich znał od dawna. Jest coś takiego w ich pogodnym uśmiechu sprzed osiemdziesięciu lat, co jest w stanie powiedzieć mi znaczniej więcej o nich, niż rodzinne opowieści.
A co ja mogłem zrobić dla nich, aby nie znikli na zawsze ?
Na moim stole przez całe Zaduszki leżała ta porcelanka.
Ma trafić na stary cmentarz pod Wrocławiem, gdzie jest ich grób.
Pomyślałem sobie, że tym uśmiechem sami sobie otworzą drzwi pamięci.
Panie Piotrze, każdy z nas choć trochę dziedziczy coś po swoich przodkach i jesteśmy jakąś cząstka nich. Na pewno te cechy jak : pracowitość, upór, wytrwałość i otwartość do ludzi to między innymi zasługa Pana pradziadkow. Patrząc na fotografię,czuje sie ciepło bijące z ich uśmiechu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, choć muszę dodać, że oprócz tych przodków z południowej Wielkopolski, mam też korzenie we Lwowie.
OdpowiedzUsuńTo dwa odmienne żywioły, które spotkały się w moim mieście rodzinnym - we Wrocławiu.