Warto wbić sobie ten numer (22)5131111 do komórki, bo jest to numer do Radia Kierowców, gdzie co godzinę podawane są utrudnienia na polskich drogach. Dzwonią tam kierowcy, którzy są świadkami wypadków drogowych i korków na trasach. Co godzinę przed wiadomościami I Program Polskiego Radia podaje te najnowsze doniesienia. To duże ułatwienie, bo zawsze można wtedy spróbować skorygować swoją trasę i ominąć to miejsce.
Kilka razy Radio Kierowców pomogło mi w trasie, więc i ja też staram się pomóc innym. Wystarczy zadzwonić i albo ktoś się zgłosi, albo możemy się nagrać. Informacja na pewno zostanie wyemitowana.
Niekoniecznie trzeba jechać w daleką trasę, aby trafić na wypadek - dziś w Maszkowie osobówka uderzyła w samochód z naczepą i zablokowała po 14-tej trasę z Koszalina do Polanowa.
poniedziałek, 28 listopada 2011
sobota, 26 listopada 2011
Śruba rzymska
Wstyd powiedzieć, ale w Węgorzewie pojawili się złodzieje.
Miałem informację, że w ubiegłym tygodniu przy budującym się domu bezczelnie wykopano komuś z ziemi miedziany kabel. I jakby na potwierdzenie tego faktu i mi ktoś odciął specjalny naciąg ( tzw.śruba rzymska) do stalowej linki, która wisiała na ogrodzeniu. Zdałem sobie sprawę, że może być tych spraw jeszcze więcej, ale nie wszystkie do mnie dotarły.
A, że zginęła mi śruba rzymska to opowiem historię, która przydarzyła mi się akurat w Rzymie. Byłem tam z przyjaciółmi w 1988 r i gdy zwiedzaliśmy miasto, ktoś wybił nam szybę w samochodzie i nas okradł. Każdy z nas coś stracił, ja kurtkę, kolega aparat, jeszcze inny portfel z jakimiś dokumentami. Wróciliśmy do Polski, oczywiście bez szans na odzyskanie czegokolwiek.
Po 5 lub 6 latach, kolega który stracił portfel dostał na swój adres list z Włoch. W środku była tylko skradziona wtedy legitymacja szachisty. I nic więcej, pusta koperta i ta legitymacja.
Ten złodziej przez te wszystkie lata, żył ze świadomością tego co zrobił.
Nie potrafił uciec sam przed sobą.
Miałem informację, że w ubiegłym tygodniu przy budującym się domu bezczelnie wykopano komuś z ziemi miedziany kabel. I jakby na potwierdzenie tego faktu i mi ktoś odciął specjalny naciąg ( tzw.śruba rzymska) do stalowej linki, która wisiała na ogrodzeniu. Zdałem sobie sprawę, że może być tych spraw jeszcze więcej, ale nie wszystkie do mnie dotarły.
A, że zginęła mi śruba rzymska to opowiem historię, która przydarzyła mi się akurat w Rzymie. Byłem tam z przyjaciółmi w 1988 r i gdy zwiedzaliśmy miasto, ktoś wybił nam szybę w samochodzie i nas okradł. Każdy z nas coś stracił, ja kurtkę, kolega aparat, jeszcze inny portfel z jakimiś dokumentami. Wróciliśmy do Polski, oczywiście bez szans na odzyskanie czegokolwiek.
Po 5 lub 6 latach, kolega który stracił portfel dostał na swój adres list z Włoch. W środku była tylko skradziona wtedy legitymacja szachisty. I nic więcej, pusta koperta i ta legitymacja.
Ten złodziej przez te wszystkie lata, żył ze świadomością tego co zrobił.
Nie potrafił uciec sam przed sobą.
środa, 23 listopada 2011
Serce Batiara
Gdyby Ryszard Adel nie zamieszkał w Szczeglinie, pewnie by tutejsze dzieci nie wiedziały co znaczy słowo batiar.
A tak wczoraj w tutejszej szkole zabiło mocniej kilkanaście serc, gdy popłynęły słowa piosenek "Tylko we Lwowie", "Na Kleparowie", "W dzień deszczowy i ponury"...
Tego Marszałek Józef Piłsudski nie przewidział, że udekorowane przez niego orderem Virtuti Militari miasto straci swój polski charakter, a los rozproszy lwowiaków po całym świecie...
Tego Kanclerz Wilhelm Bismarck też nie mógł przewidzieć, że w pruskich szkołach, które budował, będzie się tańczyć poloneza...
Ostatni moment, aby posadzić kasztany zebrane na Wysokim Zamku i na Łyczakowie (ja też nie przewidziałem, że trafię na Ukrainę, gdy będą spadać kasztany).
Jest szansa, że może za kilka lat, w Węgorzewie i Szczeglinie, będziemy mieli żywą cząstkę Lwowa.
niedziela, 20 listopada 2011
Miejsce pochodzenia
Zaprosiła mnie dziś Jagoda Koprowska, abym w radiowym Klubie Obieżyświata opowiedział o Lwowie. Spytała, czy mam jakieś rodzinne związki z tym miastem. I zanim odpowiedziałem, że moi dziadkowie stamtąd pochodzą, stwierdziłem, że urodziłem się we Wrocławiu.
Ale czy opisuje to dokładnie, skąd pochodzę ?
Często pewnie tak jest, ale już np. w rodzinach emigarantów to pewnie nie jest takie oczywiste. Kszatłtuje nas przecież nie tylko przestrzeń w której się rodzimy i żyjemy.
Kształtują nas ludzie z którym obcujemy w dzieciństwie i to oni często nieświadomie zaszczepiają w nas pamięć miejsc, w których nie byliśmy. I nawet nie wiedząc o tym, wrastamy w jakiś kraj lub miasto, którego nigdy nie widziały nasze oczy.
Pewnie tak było właśnie ze mną. Nagle odkrywam jak bardzo ukształtowała mnie mentalność ludzi pochodzących z miasta, które musieli opuścić w 1946 r moi bliscy.
Gdyby była taka rubryka w kwestionariuszu dowodowym, to chciałbym, aby był taki wpis:
Miejsce urodzenia - Wrocław.
Miejsce pochodzenia - Lwów.
Ale czy opisuje to dokładnie, skąd pochodzę ?
Często pewnie tak jest, ale już np. w rodzinach emigarantów to pewnie nie jest takie oczywiste. Kszatłtuje nas przecież nie tylko przestrzeń w której się rodzimy i żyjemy.
Kształtują nas ludzie z którym obcujemy w dzieciństwie i to oni często nieświadomie zaszczepiają w nas pamięć miejsc, w których nie byliśmy. I nawet nie wiedząc o tym, wrastamy w jakiś kraj lub miasto, którego nigdy nie widziały nasze oczy.
Pewnie tak było właśnie ze mną. Nagle odkrywam jak bardzo ukształtowała mnie mentalność ludzi pochodzących z miasta, które musieli opuścić w 1946 r moi bliscy.
Gdyby była taka rubryka w kwestionariuszu dowodowym, to chciałbym, aby był taki wpis:
Miejsce urodzenia - Wrocław.
Miejsce pochodzenia - Lwów.
piątek, 18 listopada 2011
Klon dla Jonasza
Często nie zauważamy drzew, a to one decydują o nastroju danego miejsca. Stwarzają atmosferę. Ożywiają architekturę.
Tak jak świeżo po rewitalizacji przy kaplicy św. Gertrudy w Koszalinie. Wyobraźmy sobie to samo miejsce, ale bez tego drzewa...
My dziś z Panem Julianem posadziliśmy Klon Globosa, ale może powinien on nosić nazwę Klon Jonasza?
Mam wrażenie, że to miejsce na niego czekało.
Zapełnił pustkę i chyba trochę spełniliśmy testament Jonasza Kofty, który prosił:"Pamiętajcie o ogrodach"
A TU muzyka dla tych wszystkich, którzy lubią sadzić drzewa:
http://www.youtube.com/watch?v=8rfUo_b9hR4
Tak jak świeżo po rewitalizacji przy kaplicy św. Gertrudy w Koszalinie. Wyobraźmy sobie to samo miejsce, ale bez tego drzewa...
My dziś z Panem Julianem posadziliśmy Klon Globosa, ale może powinien on nosić nazwę Klon Jonasza?
Mam wrażenie, że to miejsce na niego czekało.
Zapełnił pustkę i chyba trochę spełniliśmy testament Jonasza Kofty, który prosił:"Pamiętajcie o ogrodach"
A TU muzyka dla tych wszystkich, którzy lubią sadzić drzewa:
http://www.youtube.com/watch?v=8rfUo_b9hR4
czwartek, 17 listopada 2011
Konopnicka w Węgorzewie
"Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie.
Naród wielce osobliwy.
Drobny - niby ziarnka w bani:
Jeśli które z was nie wierzy,
Niech zapyta starej niani"
"W górach, w jamach, pod kamykiem,
Na zapiecku czy w komorze
Siedzą sobie Krasnoludki
W byle jakiej mysiej norze.
Pod kominem czy pod progiem -
Wszędzie ich napotkać można:
Czasem który za kucharkę
Poobraca pieczeń z rożna..."
"Czasem skwarków porwie z rynki
Albo liźnie cukru nieco
I pozbiera okruszynki,
Co ze stołu w obiad zlecą.
Czasem w stajni z bicza trzaśnie,
Koniom spląta długie grzywy,
Czasem dzieciom prawi baśnie...
Istne cuda! Istne dziwy!"
"Gdzie chce - wejdzie, co chce - zrobi,
Jak cień chyżo, jak cień cicho,
Nie odżegnać się od niego,
Takie sprytne małe licho!
Zresztą myślcie, jako chcecie,
Czy kto chwali, czy kto gani,
Krasnoludki są na świecie!
Spytajcie się tylko niani."
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie.
Naród wielce osobliwy.
Drobny - niby ziarnka w bani:
Jeśli które z was nie wierzy,
Niech zapyta starej niani"
Na zapiecku czy w komorze
Siedzą sobie Krasnoludki
W byle jakiej mysiej norze.
Pod kominem czy pod progiem -
Wszędzie ich napotkać można:
Czasem który za kucharkę
Poobraca pieczeń z rożna..."
Albo liźnie cukru nieco
I pozbiera okruszynki,
Co ze stołu w obiad zlecą.
Czasem w stajni z bicza trzaśnie,
Koniom spląta długie grzywy,
Czasem dzieciom prawi baśnie...
Istne cuda! Istne dziwy!"
"Gdzie chce - wejdzie, co chce - zrobi,
Jak cień chyżo, jak cień cicho,
Nie odżegnać się od niego,
Takie sprytne małe licho!
Zresztą myślcie, jako chcecie,
Czy kto chwali, czy kto gani,
Krasnoludki są na świecie!
Spytajcie się tylko niani."
piątek, 11 listopada 2011
Karły i Olbrzym
Z zażenowaniem oglądam relacje telewizji, które relacjonują na żywo zamieszki w Warszawie. Głupotą jest relacjonować bandyckie ustawki pseudopatriotów, którzy zawłaszczają flagę narodową do robienia zadymy. Lepiej byłoby nie posyłać tam wozów transmisyjnych, bo to tylko ich nobilituje i nagłaśnia. Lepiej zostawić to policji, a ten ukradziony czas antenowy spożytkować na wydobycie z zapomnienia ludzi, którzy swym życiem pokazali czym jest prawdziwy patriotyzm.
Dziś prawie nikt nie wspomina profesora Mieczysława Gębarowicza, ostatniego dyrektora Zakładu Narodowego Ossolińskich we Lwowie, a szkoda, bo człowiek ten to prawdziwy Olbrzym.
Profesor Gębarowicz poświęcił się ratowaniu polskich dzieł kultury, które pozostały we Lwowie podczas wojny. Przed wkroczeniem Sowietów do Lwowa udało mu się oszukać Niemców i ewakuować do Krakowa dwa wagony najcenniejszych dokumentów. Wśród nich były:
-rękopis "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza, rękopisy "Lilli Wenedy" i "Mazepy" Juliusza Słowackiego, rękopisy "Zemsty" i "Ślubów Panieńskich" Aleksandra Fredry, rękopis "Potopu" Henryka Sienkiewicza, rękopis "Chłopów" Władysława Reymonta oraz rękopisy Kraszewskiego, Żeromskiego, Kasprowicza, Krasickiego i wiele innych.
Dodatkowo uratował szczególnie drażliwe dla Rosjan płótna Jana Matejki "Rejtan", "Batory pod Pskowem" i "Unia Lubelska"
Ossolineum - Lwów
Po 1945 r nie wyjechał do Polski, gdzie czekała na
niego Katedra Historii Sztuki na Uniwersytecie Jagielońskim w Krakowie. Został świadomie we Lwowie, by katalogować dalej polskie zbiory z myślą o ich odzyskaniu przez Polskę. Dzięki jego uwagom odzyskaliśmy:
- 53 obrazy Jana Matejki ( z 93 we Lwowie), 26 obrazów i grafik Artura Grottgera (z 66), 12 akwareli Juliusza Kossaka (z 58), 4 obrazy Jana Stanisławskiego (z 24), 2 pastele Stanisława Wyspiańskiego (z 68), 8 obrazów Jacka Malczewskiego (z 58), 4 akwarele Piotra Michałowskiego (z 41), 3 obrazy Marcella Bacciarellego (z 7) i wiele innych.
Nie przestraszył się wywózki na Syberię. Został szeregowym pracownikiem biblioteki dawnego Ossolinemu, skąd został w 1950 r definitywnie wyrzucony. Sowieci w 1962 r "wspaniałomyślnie" ustanowili go starszym pracownikiem naukowym, po czym w 1968 karnie odebrali mu prawo publikacji i wysłali na emeryturę.Zmarł we Lwowie w 1984r
Spoczywa na Łyczkowie, ale na jego grób nie trafiają wycieczki, bo w turystycznych przewodnikach nie ma śladu po nim.
Ślad po nim jest w polskich muzeach, galeriach i bibliotekach. Ślad Olbrzyma, który wykonał potężną pracę dla Polski.
Dziś prawie nikt nie wspomina profesora Mieczysława Gębarowicza, ostatniego dyrektora Zakładu Narodowego Ossolińskich we Lwowie, a szkoda, bo człowiek ten to prawdziwy Olbrzym.
Profesor Gębarowicz poświęcił się ratowaniu polskich dzieł kultury, które pozostały we Lwowie podczas wojny. Przed wkroczeniem Sowietów do Lwowa udało mu się oszukać Niemców i ewakuować do Krakowa dwa wagony najcenniejszych dokumentów. Wśród nich były:
-rękopis "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza, rękopisy "Lilli Wenedy" i "Mazepy" Juliusza Słowackiego, rękopisy "Zemsty" i "Ślubów Panieńskich" Aleksandra Fredry, rękopis "Potopu" Henryka Sienkiewicza, rękopis "Chłopów" Władysława Reymonta oraz rękopisy Kraszewskiego, Żeromskiego, Kasprowicza, Krasickiego i wiele innych.
Dodatkowo uratował szczególnie drażliwe dla Rosjan płótna Jana Matejki "Rejtan", "Batory pod Pskowem" i "Unia Lubelska"
Ossolineum - Lwów
Po 1945 r nie wyjechał do Polski, gdzie czekała na
niego Katedra Historii Sztuki na Uniwersytecie Jagielońskim w Krakowie. Został świadomie we Lwowie, by katalogować dalej polskie zbiory z myślą o ich odzyskaniu przez Polskę. Dzięki jego uwagom odzyskaliśmy:
- 53 obrazy Jana Matejki ( z 93 we Lwowie), 26 obrazów i grafik Artura Grottgera (z 66), 12 akwareli Juliusza Kossaka (z 58), 4 obrazy Jana Stanisławskiego (z 24), 2 pastele Stanisława Wyspiańskiego (z 68), 8 obrazów Jacka Malczewskiego (z 58), 4 akwarele Piotra Michałowskiego (z 41), 3 obrazy Marcella Bacciarellego (z 7) i wiele innych.
Nie przestraszył się wywózki na Syberię. Został szeregowym pracownikiem biblioteki dawnego Ossolinemu, skąd został w 1950 r definitywnie wyrzucony. Sowieci w 1962 r "wspaniałomyślnie" ustanowili go starszym pracownikiem naukowym, po czym w 1968 karnie odebrali mu prawo publikacji i wysłali na emeryturę.Zmarł we Lwowie w 1984r
Spoczywa na Łyczkowie, ale na jego grób nie trafiają wycieczki, bo w turystycznych przewodnikach nie ma śladu po nim.
Ślad po nim jest w polskich muzeach, galeriach i bibliotekach. Ślad Olbrzyma, który wykonał potężną pracę dla Polski.
poniedziałek, 7 listopada 2011
Kaszubski listopad
Za starymi drzwiami zawsze coś czeka...
Czasem można odnaleźć Takie Drzwi, po których przejściu odnajdziemy się nagle w innym kraju. A tam inna przestrzeń, inny język, inna poetyka...
Sen o dolinie
Port to jest poezja...
Oczekiwanie...
Czasem można odnaleźć Takie Drzwi, po których przejściu odnajdziemy się nagle w innym kraju. A tam inna przestrzeń, inny język, inna poetyka...
Sen o dolinie
Port to jest poezja...
Oczekiwanie...
niedziela, 6 listopada 2011
Ostatni kajakarz
Jesień jest niesamowita w tym roku. Ciepła i słoneczna jak by to był wrzesień, a nie listopad. Dlaczego by więc nie powiosłować sobie trochę?
Kajak to idealny sposób na zapoznanie się z jeziorem Nicemino, schowanym głęboko w lasach za Kościernicą. Bo na wodzie kajak dotrze do każdego półwyspu, wpłynie do każdej zatoki. I co ważne jest prawie bezszelestny.
A jeśli dodatkowo jest to kajak jednoosobowy, to ma się wrażenie jakby się chodziło po wodzie.
Wiem co mówię, bo z jedynkami na dachu, sam objeździłem kawał Pomorza w poszukiwaniu kajakarskich wrażeń.
Ot, żal mnie taki naszedł, że to nie ja jestem tym ostatnim kajakarzem na Niceminie......
Kajak to idealny sposób na zapoznanie się z jeziorem Nicemino, schowanym głęboko w lasach za Kościernicą. Bo na wodzie kajak dotrze do każdego półwyspu, wpłynie do każdej zatoki. I co ważne jest prawie bezszelestny.
A jeśli dodatkowo jest to kajak jednoosobowy, to ma się wrażenie jakby się chodziło po wodzie.
Wiem co mówię, bo z jedynkami na dachu, sam objeździłem kawał Pomorza w poszukiwaniu kajakarskich wrażeń.
Ot, żal mnie taki naszedł, że to nie ja jestem tym ostatnim kajakarzem na Niceminie......
piątek, 4 listopada 2011
Tajemnice Michała Rembasa
Poznałem się z Michałem wczoraj w Radiu Koszalin na prezentacji jego książki "Zachodniopomorskie tajemnice". Jest on dziennikarzem ze Szczecina, którego teksty ukazują się w "Gazecie" w dodatku "Podróże" ( w wyszukiwarce wyskoczyło mi 126 jego podróżniczych tekstów - niezły wynik!)
A ponieważ interesują go też stare cmentarze zaprosiłem go więc do Węgorzewa, aby pokazać mu nasz i dodatkowo dwa inne ciekawe miejsca.
Ten niezwykły krzyż w kształcie wbitego miecza, znajduje się nad brzegiem j.Jamno w Osiekach. Został ufundowany w 1928 r i jest miejscem pamięci po mieszkańcach poległych na polach I Wojny Światowej. Zdjęcie tego nie oddaje, ale jest wysoki na około 7 metrów.
Zawiozłem tez Michała do Kościernicy, aby mu pokazać kaplicę grobową byłych właścicieli pałacu. I tu niestety oczom naszym ukazał się smutny widok, piękna kopuła dachu, która tak dzielnie broniła się przez lata, już nie góruje nad kaplicą. Kłębowisko belek wraz z pięknym żelaznym krzyżem spadło do wnętrza!
Szkoda, bo tak to wyglądało jeszcze w marcu:
http://aktywnewegorzewo.blogspot.com/2011/03/kosciernica-resztki-fortuny.html
A ponieważ interesują go też stare cmentarze zaprosiłem go więc do Węgorzewa, aby pokazać mu nasz i dodatkowo dwa inne ciekawe miejsca.
Ten niezwykły krzyż w kształcie wbitego miecza, znajduje się nad brzegiem j.Jamno w Osiekach. Został ufundowany w 1928 r i jest miejscem pamięci po mieszkańcach poległych na polach I Wojny Światowej. Zdjęcie tego nie oddaje, ale jest wysoki na około 7 metrów.
Zawiozłem tez Michała do Kościernicy, aby mu pokazać kaplicę grobową byłych właścicieli pałacu. I tu niestety oczom naszym ukazał się smutny widok, piękna kopuła dachu, która tak dzielnie broniła się przez lata, już nie góruje nad kaplicą. Kłębowisko belek wraz z pięknym żelaznym krzyżem spadło do wnętrza!
Szkoda, bo tak to wyglądało jeszcze w marcu:
http://aktywnewegorzewo.blogspot.com/2011/03/kosciernica-resztki-fortuny.html
środa, 2 listopada 2011
Zaduszki w Węgorzewie
Jeszcze wczoraj tłumy przetaczały się przez cmentarze niosąc donice kwiatów i reklamówki pełne świeczek.
A dziś o zmroku zrobiło się już ciszej i puściej.
Teraz dopiero widać, że Dzień Zmarłych nie był wczoraj....
A dziś o zmroku zrobiło się już ciszej i puściej.
Teraz dopiero widać, że Dzień Zmarłych nie był wczoraj....
wtorek, 1 listopada 2011
Stary cmentarz
Stare cmentarze mają swój niezwykły nastrój. Powstaje on powoli. Najpierw napisy blakną i zacieraja się nazwiska.Potem nagrobki powoli pokrywają się porostami, szarzeją i tracą swój blask. Na koniec, wtapiają się w przyrodę i stają się jej częścią.
Kiedy zaciera się pamięć i zaczyna barkować ludzkich rąk, wtedy na stary cmentarz przychodzi jesień i pokazuje na co ją stać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)