W ostatnią niedzielę adwentu wybraliśmy się odwiedzić franciszkanów na Świętej Górze Polanowskiej. Samochód zostaje na skraju lasu i wyruszamy w górę pieszo. Po kilkunastu minutach marszu, ukazuje się nam schowana pod śniegiem pustelnia. Nad mroźnym lasem rozlega się dźwięk dzwonu, ale bardziej cieszy mnie ta siwa smużka dymu. Bo
prawdziwy dom zaczyna się od dymu z komina i od tego, że w tym domu ktoś na kogoś czeka.
Franciszkański poeta: o. Kazimierz Kozłowski
OdpowiedzUsuńChcę dogonić własne marzenia
wierzę w piękno człowieka o poranku
wierzę w kapłańskie serce pełne
przyjaźni w gorące południe
wierzę w bezinteresowność aniołów w największych ciemnościach
wierzę w miłość która nie przemija
(...)
na miedzy nocy i dnia
przekażmy sobie znak pokoju:
obdarzmy wszystkich dobrem
bo przecież idą najpiękniejsze święta
(...)
Piękny wiersz. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń