piątek, 31 grudnia 2010
Droga na szczyt
Byliśmy dziś na Chełmskiej Górze. Podejście zaśnieżonym lasem od Koszalina trwa ok. pół godziny. Po drodze spotkaliśmy może trzy osoby. I pomyśleć, że przed wojną ciągnęły tu tłumy koszalinian z nartami i sankami! Ja także jako dzieciak tam bywałem. Pamiętam, że działała na szczycie restauracja i aby dostać stolik i napić się gorącej herbaty, trzeba było poczekać w kolejce, takie było obłożenie!!
Obecnie z całego kompleksu pozostała tylko wieża widokowa i nieopodal niej wybudowana w 1990 r niewielka kaplica. Miejsce to ma obecnie w praktyce tylko funkcję religijną, a więc o żadnej herbacie, czy kawie nie ma mowy. A szkoda, bo gospoda na szczycie byłaby turystycznym magnesem dla tysięcy osób z Koszalina i okolicy, tak jak kiedyś.
Ale po co ja to właściwie piszę akurat sylwestrową porą?
Bo myślę sobie, że każde miejsce, podobnie jak każdy człowiek, ma swój potencjał i życzę wszystkim, aby w Nowym Roku potrafili go dostrzec i w pełni wykorzystać do rozwoju.
czwartek, 30 grudnia 2010
Magic
Mroźna noc po krótkim dniu to świetny moment, aby pooglądać to czego za dnia nie widać. Dopiero po zmierzchu domy naszych sąsiadów zaczynają świecić innym magicznym światłem. Z roku na rok dostrzegam ich coraz więcej, i zastanawiam się, czy nie warto pomyśleć o jakichś nagrodach za najlepsze dekoracje?
A za tegoroczny "magic moments" przesyłam w drodze rewanżu ten link:
http://www.youtube.com/watch?v=5sYx5b-YM7k
poniedziałek, 27 grudnia 2010
Wiejska kolęda
Mieszkańcy Węgorzewo mają ten przywilej, że zawsze w pierwszy dzień po świętach przyjmują kolędę. Żyjąc w mieście, zawsze wyczuwałem pośpiech podczas takich wizyt. I dopiero teraz tu na wsi doświadczam, że kolęda może mieć inny rytm.
niedziela, 26 grudnia 2010
U sąsiadów zza miedzy
Warto od czasu do czasu odświeżyć spojrzenie i pojechać do innej parafii. My jeździmy co pewien czas do naszych sąsiadów zza miedzy - do Szczeglina. Te cztery kilomerty (czyli 10 minut samochodem) jakie nas dzielą, nie są przeszkodą, gdy ma się ochotę, zobaczyć piękny świąteczny wystrój lub wysłuchać dobrego kazania. A jeśli się lubi śpiewać kolędy, to nie ma nic lepszego niż akompaniament starych organów!
sobota, 25 grudnia 2010
Na środku Atlantyku
Ten sympatyczny brodacz obok mnie to Olek Doba. Poznaliśmy się kilkanaście lat temu w Szklarskiej Porębie, podczas akademickich mistrzostwa w kajakarstwie górskim. Od tej pory spotykamy się co pewien czas na "Kolosach" w Gdyni i obserwuję jak z roku na rok rozszerza swą eksplorację na nowe akweny. W 2000 roku został najlepszym polskim kajakarzem morskim, po samotnym przepłynięciu z podszczecińskich Polic do Narwiku w Norwegii. W 2009 roku dorzucił do tego opłynięcie kajakiem Bajkału na Syberii.
Tegoroczne święta są jednak dla niego niezwykłe, bo spędza je w kajaku płynąc z Afryki do Ameryki!!
Od 26 października, czyli od dwóch miesięcy wiosłuje samotnie przez Atlantyk. Kontaktuje się co pewien czas z rodziną za pomocą telefonu satelitarnego i SMS-ów. To za ich pośrednictwem bieżące wiadomości i satelitarna mapa z jego aktualna pozycją są zamieszczane na stronie internetowej wyprawy:
http://www.aleksanderdoba.pl/
Wiem, że pomysł tego rejsu chodził mu po głowie od dobrych kilku lat i mimo pierwszych porażek konsekwentnie dążył do celu. Zakładał, że po 3 miesiącach, pod koniec stycznia powinien dotrzeć do Brazylii. Gdy mu się uda, będzie pierwszym Polakiem, który kajakiem przepłynął Atlantyk i wyczyn ten będzie można śmiało porównać ze zdobyciem Bieguna Północnego przez Marka Kamińskiego.
piątek, 24 grudnia 2010
Szopka w Węgorzewie
Jak co roku w węgorzewskim kościele stanęłą szopka i ci którzy przyjdą dziś na pasterkę, bedą mogli spojrzeć nie tylko w głąb niej, ale też ,jeśli zechcą, w głąb siebie...
czwartek, 23 grudnia 2010
Szklanka i łańcuchy
Gdy wyprowadziłem dziś samochód z nieogrzewanego budynku, był tak wychłodzony po mroźnej nocy, że padający na zewnątrz deszcz, zamieniał się na jego szybach momentalnie w lód. Na drodze z minuty na minutę robiła się "szklanka". Mieliśmy szczęście, bo nadjechał pług z piaskarką i jadąc za nim 40 km/h doczłapaliśmy się bezpiecznie do Sianowa.
Godzinę później wracaliśmy do Węgorzewa tą samą drogą i piasek już nic nie dawał. Zaraz po wjeździe do lasu, zauważyłem taksówkę, która zawraca z powrotem do Sianowa. Okazało się, ze chrakterystyczny długi podjazd był cały zalodzony i dodatkowo mokry od deszczu. Przed nami jechali Grzegorz i Justyna z prędkością 20 km/h. Całe szczęście, że nikt nie zjeżdżał z góry w naszym kierunku.
To już moja ósma zima w Węgorzewie i drugi przypadek gołoledzi, gdy trzeba było jechać z duszą na ramieniu. Uff !! kolejny raz się udało, ale chyba już najwyższy czas, aby kupić łańcuchy i zacząć je wozić w bagażniku.
niedziela, 19 grudnia 2010
Adwent na Świętej Górze
W ostatnią niedzielę adwentu wybraliśmy się odwiedzić franciszkanów na Świętej Górze Polanowskiej. Samochód zostaje na skraju lasu i wyruszamy w górę pieszo. Po kilkunastu minutach marszu, ukazuje się nam schowana pod śniegiem pustelnia. Nad mroźnym lasem rozlega się dźwięk dzwonu, ale bardziej cieszy mnie ta siwa smużka dymu. Bo prawdziwy dom zaczyna się od dymu z komina i od tego, że w tym domu ktoś na kogoś czeka.
piątek, 17 grudnia 2010
Ko,ko,ko,kolęda!
Dziś mieliśmy opłatek z zespołem. Święta już za tydzień i warto sobie przypomnieć kolędy. I może nauczyć się nowych ?
A to taki mały prezent od "Złotego Dukata" z życzeniami radosnego świętowania:
http://www.youtube.com/watch?v=YpZTDkZUDxo
czwartek, 16 grudnia 2010
środa, 15 grudnia 2010
Chwila prawdy
Śniegi zawaliły drogi, przygniotły dachy domów do ziemi. Teraz ci którzy marzą o mieszkaniu na wsi, mają swoją chwilę prawdy. Bo przetrwać zimę, to ważny egzamin dla tych, którzy nie urodzili się na wsi, a którzy wieś wybrali na miejsce dla swojego życia.
Wiem co piszę, bo sam tego doświadczyłem, ale gdybym miał wybierać jeszcze raz, to wybrałbym tak samo.
wtorek, 14 grudnia 2010
Nocna zmiana sołtysa
To, że ostro sypie było widać już od rana, a silny wiatr zasypywał i odcinał nas od świata coraz bardziej.
Dźwięk komórki tuż przed dwudziestą niespodziewane zwiastował przybycie spychacza do walki z zaspami. Ledwie zdążyłem wskoczyć w buty i narzucić na siebie kurtkę z kapturem. Sprzęt przyjeżdża z daleka i operator nie wie, gdzie są drogi gminne, a w śnieżycy nie widać nawet świateł domów. Dlatego jedynym przewodnikiem na ten czas, może być tylko sołtys.
poniedziałek, 13 grudnia 2010
Pieczone kasztany
Im bardziej śniegu przybywa, tym bardziej potrzebujemy ciepła. Herbata z rumem, lampka koniaku, kominek, a może coś ekstra ?
Dziś u nas dom, wypełnił zapach pieczonych kasztanów. Nie trzeba jechać do Paryża, można kupić je w koszalińskim Sano. I nie jest to żaden ogromny wydatek, bo kilogram kosztuje tylko13 zł ! Przed zakupem warto każdy wziąć do ręki i wybrać tylko te w których skorupka się nie ugina. Należy jednak pamiętać, że kasztany są dostępne, tylko przez krótki czas od października do końca grudnia.
Kilkanaście lat temu przyjaciele we Włoszech pokazali mi, jak je przygotować:
- należy kasztany naciąć ostrym nożem "na krzyż" po wypukłej stronie.Umieszczamy je najlepiej w naczyniu żaroodpornym i zakrywamy folią aluminiową. Wkładamy do piekarnika o temp. 200 stopni C. Po godzinie powinny się skorupki w miejscu nacięcia rozchylić. Wyciągamy je i wkładamy do naczynia, które zakrywamy ściereczką, to po to, aby kasztany się nie wychładzały. Obieramy je ze skorupki jeden po drugim i jemy póki są gorące. W smaku są słodkie i warto zapijać je wytrawnym czerwonym winem.
Pychota !
sobota, 11 grudnia 2010
Nowy narybek PTTK
Świetlica w Węgorzewie pękała dziś w szwach! Gościliśmy dziś ponad setkę dzieci z 8 szkół powiatu koszalińskiego, które uczestniczyły w V Rajdzie Choinkowym zorganizowanym przez Oddział Koszaliński Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego.
Start imprezy był w Lubiatowie, a meta u nas. Dystans ten cała ekipa przeszła w ciągu 3 godzin, idąc przez głębokie śniegi, rozmoczone przez padający deszcz. Świetny rezultat, ale przecież nie o czas tu chodziło. Taki rajd to świetna szkoła charakteru, w której młodzi ludzie uczą się stawiać sobie ambitne cele.
Sam też w szkole średniej brałem udział w w zimowych "rajdach na raty". Minęło tyle lat, a je wciąż pamiętam tamte przejście z Łaz do Skwierzynki, gdy brnęliśmy przez pola pełne zasp.
czwartek, 9 grudnia 2010
Legenda Andersa
Wczoraj w Londynie odbył się pogrzeb Ireny Anders wdowy po generale Władysławie Andersie.A w mojej bibliotece od roku czekała na mnie ta książka napisana przez jej męża. Właśnie skończyłem ją czytać.
Władze komunistycznej Polski bały się jego autorytetu i tępiły pamięć o nim. Obrzucano go obelgami i nazywano zaplutym karłem reakcji. W 1946 r stalinowski sejm pozbawił go polskiego obywatelstwa i stopnia generalskiego. Zrehabilitowany został dopiero pośmiertnie w1989. Był dowódcą, który zorganizował i uratował z sowieckich obozów koncentracyjnych (właściwsze słowo niż łagr), 41 tysięcy polskich żołnierzy i dodatkowo 74 tysiące cywili, kobiet i dzieci. Zorganizowani jako Polskie Siły Zbrojne wyszli do Iranu, gdzie odzyskali wolność. Wojsko to jako 2 Korpus Polski walczyło w 1944 r pod Monte Cassino. Po klęsce Powstania Warszwskiego pełnił obowiązki Naczelnego Wodza.
Anders był groźny, bo mówił otwarcie o tym jak postępuje ZSRR: "Znam metody sowieckie. Wiem, że Rosja obieca wszystko i zobowiąże się do wszystkiego, by następnie nie dotrzymać niczego, gdy to będzie dla niej wygodne". Miał też odwagę, mówić o oderwaniu polskich kresów: "W wyniku tej wojny Polska miała stracić połowę swojego obszaru, a reszcie kraju obce mocarstwo miało narzucić rząd.Uważaliśmy taki wynik wojny za katastrofalny".
Swoje wspomnienia o Polskich Siłach Zbrojnych zatytułował symbolicznie "Bez ostatniego rozdziału". Bo przecież było to wojsko tragiczne, które mimo wspaniałej walki nie mogło powrócić do Polski po zakończeniu II Wojny Światowej. Jakże inny był los Legionów Polskich tworzonych przez Józefa Piłsudskiego, które po zakończeniu I Wojny Światowej w wolnej Polsce były stawiane za wzór !
Dwie legendy - Piłsudski i Anders, pierwszego naród złożył na Wawelu, drugiemu nie pozwolono na powrót do Polski. Leży na cmentarzu polskim wśród swoich żołnierzy pod Monte Cassino.
wtorek, 7 grudnia 2010
Redaktor naczelny
Z samego rana spotkałem Michała na biegówkach w centrum Węgorzewa. Ot tak, po prostu poszedł sobie rano pobiegać na nartach i wracał właśnie do domu. Sam też trochę biegam zimą i doceniam jak piękne są tereny do uprawiania tego sportu wokół Węgorzewa. Dlatego jego widok mnie nie dziwi, raczej dziwi mnie, że jest nas tylko dwóch.
Pewnie większą niespodzianką będzie dla wielu informacja, że Michał jest redaktorem naczelnym Magazynu Turystycznego, który ukazuje się od października w Internecie. W numerze grudniowym warto przeczytać jego relację ze styczniowego trawersu j. Łebskiego na nartach biegowych:
tutaj link:
http://magazyn-turystyczny.pl
My tu sobie siedzimy jak u Pana Boga za piecem, a tam na zdjęciach Daniela Klawczyńskiego, klimaty jak z wyprawy na biegun...
poniedziałek, 6 grudnia 2010
Magia działa
Dźwięk dzwonka o zmroku z oddali, ślady na śniegu, czerwony płaszcz i siwa broda. Zapach mrozu i świerków. Oczekiwanie. I radość w oczach dziecka, które słyszy swoje imię.
niedziela, 5 grudnia 2010
Mail od Św. Mikołaja
To już jutro 6 grudnia (nie do wiary jak ten czas leci)! Dostałem mail od Świętego Mikołaja, jest już blisko!! Pisze w nim, że w poniedziałek przybędzie do naszej świetlicy. Zaprasza dzieci z rodzicami na wspólną zabawę, która rozpocznie się o godz.17-tej.
http://www.youtube.com/watch?v=Bb9EU_JqIOw&feature=related
czwartek, 2 grudnia 2010
Dziś "Jak w niebie"
Z olbrzymią przyjemnością zapraszam dziś wszystkich na szwedzki film "Jak w niebie".
Film nada kanał "Ale Kino" o 20.10.
tutaj link do ścieżki z filmu:
Rok temu na blogu polecałem ten film, ale pewnie niewiele osób go wtedy zobaczyło. Jest to jeden z tych nielicznych filmów, które zostają w człowieku na lata. Jeśli ktoś go nie zobaczy dziś, to warto wypożyczyć go na DVD i usłyszeć co w dodatkach ma do powiedzenia reżyser i aktorzy. W 2004 roku film ten porwał statecznych Szwedów, kina były pełne, a seanse kończyły się oklaskami!
Dla mnie także to REWELACJA !
środa, 1 grudnia 2010
Minus 12
Zima na wsi jest piękna, co widać na tej fotografii Węgorzewa. Mróz jednak chwycił siarczysty i ludzie pochowali się w swoich domach. Tak, że nikogo ani widu, ani słychu ...... I tylko wiejskie psiska zaczynają obszczekiwać nas, gdy pojawiamy się z Brunem.
Mam w ręce ulotkę Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, a w niej apel jak należy dbać zimą o psa:
- zapewnić swojemu psu ocieploną budę poprzez wyłożenie jej elementów kocem oraz zakrycie wejścia od góry uchylną klapką
- uwolnić zwierzę z łańcucha podczas silnych mrozów, ponieważ brak ruchu u psa to podstawowy czynnik wychłodzenia organizmu
- podawać kilka razy dziennie ocieploną wodę do picia
- zapewnić ciepłą karmę 2 razy dziennie
- zabrać psa krótkowłosego do domu, a w przypadku wyjątkowych spadków temperatury wszystkie psy
Bezdomni zimą stają się tematem telewizyjnych dzienników, ale przydomowe wiejskie psy nie mają tyle szczęścia, i niestety nie uświadczysz ich w "Faktach" i "Wiadomościach". A szkoda, bo mróz i śnieżyce to nie tylko opóźnione pociągi i samochodowe korki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)