środa, 31 marca 2010
Wielki Tydzień
W pogoni za zakupami na świąteczny stół, w pasji mycia okien, pieczenia ciast i zapełniania lodówki tracimy kontakt z rzeczywistością, która nie wymaga pośpiechu, ale skupienia, po co to wszystko ?
Zastanawia mnie prosty fakt, dlaczego nie przeszkadza wierzącym Polakom to, że Wielki Piątek nie jest dniem wolnym od pracy? Przecież, gdy mamy pogrzeb w rodzinie to bierzemy dzień wolny, a ten dzień to przecież TAKI DZIEŃ.
Co ciekawe Wielki Piątek jest dniem wolnym w krajach, które przywykliśmy uznawać za zlaicyzowane. I tak oprócz Wielkanocy i Poniedziałku Wielkanocnego również Wielki Piątek jest dniem świątecznym w: Hiszpanii, Danii, Finlandii, Portugalii, Norwegii, Niemczech, Szwecji, Kanadzie, Słowacji, Wielkiej Brytanii, a także w wybranych regionach Szwajcarii,Irlandii i Austrii ... pisać dalej?
Polskę natomiast zafundowała sobie debatę w sprawie przywrócenia jako wolnego dnia Święta Objawienia Pańskiego, które przypada 6 stycznia i znane jest potocznie jako Trzech Króli. I tak oto po ochach i achach, parlament przegłosował tę sprawę obdarowując wyborców od 2011 r nowym wolnym dniem. Ale czy ten dzień jest najważniejszy dla chrześcijan?
Warto w natłoku "ważnych świątecznie" spraw zatrzymać się i uchwycić SENS tego co to znaczy Wielkanoc, dlaczego jest ta NOC WIELKA, co My tak naprawdę świętujemy?
Bez krzyża w Wielki Piątek, nie ma Zmartwychwstania, a bez Zmartwychwstania nie ma Chrześcijaństawa.
sobota, 27 marca 2010
Heinz und Gudrum
Wyciągnąłem wczoraj ze skrzynki pocztowej kartkę wielkanocną, którą wysłali mi Heinz i Gudrum Gors. Ludzie, którzy nie mówią w moim języku, ale którzy są stąd, z Węgorzewa ...
A są stąd, bo się tu urodzili, Heinz w Węgorzewie, a Gudrum w Kusicach. Było to przed wojną, która zmiotła granice i która odcisnęła swoje piętno na losach milionów ludzi.
Ci Polacy którzy pochodzą z Kresów, potrafią chyba najlepiej zrozumieć, co oznacza utrata domu rodzinnego i zerwanie ze swą małą ojczyzną, którą zostawili na Polesiu, Wołyniu, we Lwowie lub Wilnie. Dla nich utrata ta nie była dobrowolnym porzuceniem swych domów, oni wyboru nie mieli, to za nich zdecydował Wujek Stalin.
A czy chłopiec urodzony w 1930 r w Vangerow miał wybór?
Znamy się krótko (dopiero od ubiegłorocznych wakacji), ale czuję, że życzą tej naszej miejscowości jak najlepiej. I na takiej życzliwości prostych ludzi warto budować tożsamość Węgorzewa. Tożsamość bez lęku, która pozwala dostrzec w nich nie obcych, a sąsiadów z Vangerow.
A są stąd, bo się tu urodzili, Heinz w Węgorzewie, a Gudrum w Kusicach. Było to przed wojną, która zmiotła granice i która odcisnęła swoje piętno na losach milionów ludzi.
Ci Polacy którzy pochodzą z Kresów, potrafią chyba najlepiej zrozumieć, co oznacza utrata domu rodzinnego i zerwanie ze swą małą ojczyzną, którą zostawili na Polesiu, Wołyniu, we Lwowie lub Wilnie. Dla nich utrata ta nie była dobrowolnym porzuceniem swych domów, oni wyboru nie mieli, to za nich zdecydował Wujek Stalin.
A czy chłopiec urodzony w 1930 r w Vangerow miał wybór?
Znamy się krótko (dopiero od ubiegłorocznych wakacji), ale czuję, że życzą tej naszej miejscowości jak najlepiej. I na takiej życzliwości prostych ludzi warto budować tożsamość Węgorzewa. Tożsamość bez lęku, która pozwala dostrzec w nich nie obcych, a sąsiadów z Vangerow.
czwartek, 18 marca 2010
Gra muzyka w Węgorzewie !
Oj, działo się, działo !
TU można zobaczyć film:
http://www.youtube.com/watch?v=Vs9B5M5IPpY
To właśnie było To O Co Chodzi - rozśpiewana wiejska sala, pulsująca pozytywną energią. Tak właśnie będą mi się kojarzyć WARSZTATY MUZYCZNE: "Gra muzyka w Węgorzewie".
Trzy zespoły ("Złoty Dukat", "Bursztyny", "Zalesie") i dwóch akordeonistów urządziło sobie muzyczne biesiadowanie przy wspólnym stole, śpiewając swoje najlepsze kawałki.
Kiedyś na wsi spotykano się i wspólnie śpiewano, potem muzyka mechaniczna wyparła swojskie nuty, a i słowa gdzieś uleciały...
To co robimy, jest właśnie tym, czym powinna być prawdziwa odnowa wsi polskiej, bo odnowa to przede wszystkim odnowa wspólnoty. Dokładnie to właśnie udało się dziś zrobić. Zebrać przy jednym stole, przedstawicieli różnych miejscowości, ba różnych generacji i spowodować, że razem poczuli jaką radość i siłę daje wspólny śpiew.
No i że jest co śpiewać !
Fajnie, że przyszły też posłuchać nasze kobitki z Węgorzewa (gdzie indziej mają dla kobiet 8 MARCA, a my mamy dla nich 18 MARCA !) i widziałem, że udzieliła im się atmosfera.
I tak oto oficjalnie "ze śpiewem na ustach" powitaliśmy wiosnę w Węgorzewie. Troszkę wcześniej, niż w całym kraju, ale nie powinno to już nikogo dziwić, bo U NAS wiele rzeczy dzieje się wcześniej!
poniedziałek, 15 marca 2010
Żelazna kaseta
W "spadku" po mojej poprzedniczce, dostałem pieczątkę, starą tabliczkę z napisem "Sołtys" i ... żelazną kasetę!
Sięgam po nią cztery razy do roku, wtedy gdy wyruszam do świetlicy wiejskiej kasować podatki od nieruchomości położonych na terenie Węgorzewa. Dziś był pierwszy taki dzień, następne będą 15 maja, 15 września i 15 listopada.
Ten przywilej zbierania czynszów przez sołtysów jest niezwykle stary, bo pojawia się już w średniowieczu wraz z urzędem sołtysa w wioskach lokowanych na prawie niemieckim. Ciekawe, że w ciągu 800, 700 lat zmieniły się garnice, ustroje, wyznania, wszystko - a sołtysi wciąż robią swoje!
Po trzech latach urzędowania i ja niezłą mam wprawą. Wypisywani pokwitowań idzie tak sprawnie (to już 13-ty raz !), aż trudno mi uwierzyć w emocje, które powodowały kiedyś, że zasychało mi w gadle.
I tak powoli żelazna kaseta zapełniła się podatkami, które jutro jak za feudalnych czasów zawiozę do zamku .... tzn. do ratusza oczywiście !
Sięgam po nią cztery razy do roku, wtedy gdy wyruszam do świetlicy wiejskiej kasować podatki od nieruchomości położonych na terenie Węgorzewa. Dziś był pierwszy taki dzień, następne będą 15 maja, 15 września i 15 listopada.
Ten przywilej zbierania czynszów przez sołtysów jest niezwykle stary, bo pojawia się już w średniowieczu wraz z urzędem sołtysa w wioskach lokowanych na prawie niemieckim. Ciekawe, że w ciągu 800, 700 lat zmieniły się garnice, ustroje, wyznania, wszystko - a sołtysi wciąż robią swoje!
Po trzech latach urzędowania i ja niezłą mam wprawą. Wypisywani pokwitowań idzie tak sprawnie (to już 13-ty raz !), aż trudno mi uwierzyć w emocje, które powodowały kiedyś, że zasychało mi w gadle.
I tak powoli żelazna kaseta zapełniła się podatkami, które jutro jak za feudalnych czasów zawiozę do zamku .... tzn. do ratusza oczywiście !
sobota, 13 marca 2010
Kolosy 2009
czwartek, 11 marca 2010
Dzień Sołtysa -11 marca
Już raz mi się o uszy obiła ta data, ale zupełnie o niej zapomniałem...
...aż tu nagle przypomnieli mi o niej moi rowerowi przyjaciele z Koszalina.
Zadzwonili, zamailowali i nawet dostałem specjalny wierszyk. Fajnie, dzięki za pamięć.
Tak myślę sobie,że gdy nawet przestanę być sołtysem, to niektórym będę się z tą funkcją nadal kojarzył.
No cóż, taki był mój wybór i nadal uważam, że lepiej być szefem wioski, niż małym trybikiem w korporacyjnej maszynie.
środa, 10 marca 2010
Ekologiczne odkrycie !
Dziś miałem spotkanie w sprawie przepustu pod drogą do Sianowa, który zgłosiłem do sprawdzenia na początku roku. Jest on zamulony i niedrożny przez co podnosi się stan wody na torfowisku przed przepustem i zalewana są sąsiednie tereny.
Procedura wymagała obecności przedstawiciela Urzędu Gminy, Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych i Starostwa Powiatowego.
Postanowiłem przy okazji wykorzystać obecność specjalistów od melioracji i pokazać im nasz staw, co by doradzili jak się do niego zabrać.
Tak więc po skończonej wizji podjechaliśmy go zobaczyć i tutaj nagle Pan Darek Tkacz z powiatowego Wydziału Środowiska zainteresował się tą potężną topolą która, rośne sobie przy stawie. Stwierdził on, że to bardzo stare drzewo i jego rozmiary kwalifikują go do uznania za pomnik przyrody. Dowodem na to jest obwód pnia, który wystarczy, że przekroczy u topoli 3 metry.
Zmierzyliśmy więc ten pień i okazało się, że ta węgorzewska topola ma ... aż 5 metrów !!
A ile lat ma to drzewo ? Trudno ocenić może 200, może 300 lat...
Jedno jest pewne, będziemy składać wniosek do Rady Gminy, aby podjęła uchwałę o uznaniu go za pomnik przyrody.
poniedziałek, 8 marca 2010
Niespodzianka na Dzień Kobiet
No to udało mi się zrobić małą niespodziankę! Dziś właśnie odebrałem drogowskazy z numerami domów dla Węgorzewa.
Jest ich 9 sztuk i wyglągają całkiem nieźle z tym sianowskim herbem ... Ciekawe bo dopiero teraz dotarło do mnie, że użycie jego zawdzięczamy temu, że jesteśmy gminą wiejsko-miejską!.(Choć ja wolę używać nazwy Ziemia Sianowska, bo brzmi to zdecydowanie lepiej niż terminologia administracyjno- urzędnicza).
Poczekamy, aż ziemia rozmarźnie i będziemy je stawiać w różnych miejscach naszej miejscowości.
Oj, będzie zaskoczenie, gdy wyrosną wiosną ....
sobota, 6 marca 2010
Cień piromana
Ta rzecz wydarzyła się w wrześniu 2003 roku, gdy odbywały się dożynki gminne w Węgorzewie. Po skończonej imprezie komuś było mało (albo za dużo) i podpalił słomę użytą do dekoracji. Ogień sprawnie ugaszono, ale dorodny klon obok świetlicy został opalony. Drzewo dumnie stało nadal, ale z biegiem czasu widać było, że pień jest chory i coraz słabszy.
A dziś z ciężkim sercem zdecydowaliśmy, o jego wycięciu.
Z ciężkim sercem, bo w tym miejscu zaprojektowaliśmy plac zabaw dla najmłodszych dzieci, a pod tym klonem miały stanąć ławki dla rodziców...
Z trzech dorodnych drzew rosnących w jednym rzędzie pozostał jesion i klon, ale brak tego środkowego jest jak brak jedynki w uzębieniu.
A szkoda, bo i teraz na placu zabaw będzie jakoś łyso, a i dla grających w kosza będzie gorzej, bo chcąc trafić do niego, będą musieli rzucać też pod słońce.
Czasami cień przeszłości potrafi wystawić na piekące słońce...
czwartek, 4 marca 2010
Klangor nad Węgorzewem
Siedziałem na tarasie z kubkiem herbaty, wystawiając twarz do słońca, gdy zza lasu doleciały niezwykłe dzwięki. Wstałem, aby je lepiej usłyszeć i nagle uświadomiłem sobie, że to muszą być żurawie. Tylko one w tak charakterystyczny sposób nawołują się, a kto je raz słyszał, ten je łatwo potrafi rozpoznać.
Niedługo potem od lasu nadleciał piękny siwy żuraw, o długich skrzydłach i nad łąką rozległ się jego klangor.
Odkąd mieszkam na wsi, łatwiej mi zauważyć początki pór roku.
Jesień zaczyna się dla mnie wraz z odgłosem dzikich gęsi, które przez kilka dni lecą klucz za kluczem. Niezwykłe jest jednak to, że słychać je wtedy nawet nocą, jak uparcie lecą na zachód.
A kiedy śnieg powoli ustępuje i mróz trzyma jeszcze w nocy, ale pojawią się już żurawie, to już dla mnie nie jest zima ... to znak, że zaczęło się w Węgorzewie przedwiośnie.
poniedziałek, 1 marca 2010
Obrona Stalingradu
Musiałem dziś wytoczyć ciężkie działa, aby przeforsować przebudowę świetlicy w Węgorzewie zgodnie z naszymi potrzebami.
O tym, że jest kasa na projekt już pisałem, ale pisałem też, że diabeł tkwi w szczegółach...
Jeśli robię coś na poważnie, to robię to tak jak bym to robił dla siebie.
Jeśli ma być fajna sala do imprez, to musi być dostęp słońca i naturalnego światła-dlatego trzeba wybić nowe okna od zachodu KROPKA.
Jeśli będziemy mieli plac zabaw dla małych dzieci, to nie może on sąsiadować z koszmarnie powyginanymi poręczami zniszczonego zejścia do byłej kotłowni - tylko muszą być nowe schody, schowane przy ścianie KROPKA.
Jeśli przenosimy do nowego pokoju bibliotekę, to wejście nie może być szerokości drzwi do kibelka - tylko musi być jak najszersze KROPKA.
Dużo trudu kosztował mnie dziś obrona funkcjonalności projektu i dotarcie z tymi postulatami do osób odpowiedzialnych za przebudowę. Sprawa oparła się o najwyższą instancję w ratuszu i dopiero tam po ciężkich bojach udało się przekazać ją do realizacji projektantowi.
Uff....
Czuję się jak bym wrócił z frontu wschodniego!
O tym, że jest kasa na projekt już pisałem, ale pisałem też, że diabeł tkwi w szczegółach...
Jeśli robię coś na poważnie, to robię to tak jak bym to robił dla siebie.
Jeśli ma być fajna sala do imprez, to musi być dostęp słońca i naturalnego światła-dlatego trzeba wybić nowe okna od zachodu KROPKA.
Jeśli będziemy mieli plac zabaw dla małych dzieci, to nie może on sąsiadować z koszmarnie powyginanymi poręczami zniszczonego zejścia do byłej kotłowni - tylko muszą być nowe schody, schowane przy ścianie KROPKA.
Jeśli przenosimy do nowego pokoju bibliotekę, to wejście nie może być szerokości drzwi do kibelka - tylko musi być jak najszersze KROPKA.
Dużo trudu kosztował mnie dziś obrona funkcjonalności projektu i dotarcie z tymi postulatami do osób odpowiedzialnych za przebudowę. Sprawa oparła się o najwyższą instancję w ratuszu i dopiero tam po ciężkich bojach udało się przekazać ją do realizacji projektantowi.
Uff....
Czuję się jak bym wrócił z frontu wschodniego!
Subskrybuj:
Posty (Atom)