Czasami trudno jest zauważyć punkt zwrotny (i pewnie nikt dziś go w Węgorzewie nie zauważył), ale wydarzyło się COŚ co będzie kiedyś tak oceniane.
Jest jedna rzecz w Węgorzewie, która od początku wydawała się jak zaciągnięty przed laty koszmarny supeł. Myślę o tym co tak wiele złych emocji wyzwalało,o utworzeniu w pomieszczeniach domu kultury lokali socjalnych.
Cały ten proces został przeprowadzony po najmniejszej linii oporu, czyli wprowadzono do pomieszczeń na dole ludzi, bez wybudowania im osobnych toalet i osobnego wejścia.
Było to w latach 2002/2003 i nikt nie zaprotestował przeciw takiemu rozwiązaniu !? Zablokowało to jedyną placówkę kulturalną w Węgorzewie.
Od tej pory mieszkańcy mogli korzystać tylko z dużej sali świetlicy, do której przylepiono malutki pokoik filii biblioteki, z zakratowanym okienkiem wychodzącym na krzaki.Natomiast główne wejście wraz ze sporym holem, gdzie znajdują się jedyne toalety dla całego budynku, przedstawiał obraz nędzy i rozpaczy...
Wstyd było tam wejść podczas zabawy lub festynu. Zresztą czego się można spodziewać, gdy przez całą noc może wejść tam każdy, bo wejście nie jest zamykane.
Dla mnie sołtysa Wągorzewa, ta sprawa, ten bzdurny podział budynku który mieszkańcy Węgorzewa, wybudowali sobie sami w czynie społecznym, było zawsza czymś co stanowiło priorytet wśród potrzeb miejscowości.
Bo na wsi ważna jest przestrzeń społeczna, posiadanie miejsca, gdzie można spotykać się o każdej porze roku.
W lipcu przedstawiłem burmistrzowi pomysł nowego podziału budynku, gdzie biblioteka trafia do pomieszczenia od frontu i samodzielnie korzysta z holu,toalet i głównego wejścia. Wymaga to zamurowania klatki schodowej od strony holu i ustanowienie nowego przejścia do lokali socjalnych przez nowe drzwi i korytarz ze zwolnionego pokoiku biblioteki.
Niby banalna rzecz, ale trzeba przekonac do tego jeszcze decydentów.
Pierwsza rozmowa z burmistrzem - lipiec, wizja lokalna z kierowniczka biblioteki+ kierowniczka budynków komunalnych + burmistrz + zastępca + radny - sierpień.
Czekam we wrześniu na kasę na projektanta i NIC. W październiku o mały włos całą sprawę diabli by wzięli i przez najbliższe 5 lat przebudowa byłaby nie możliwa, ale Ci dwaj patroni z naszego kościoła byli czujni...
W listopadzie, znów nie ma kasy na projekt przebudowy, a ja słyszę nagle odległe obietnice (rok 2011), od których krew się gotuje...
I dopiero na dzisiejszej sesji, trafił projekt uchwały o wyasygnowaniu 50 tys zł na projekty remontów świtlic w Węgorzewie i... tak , tak w Grabówku i Bielkowie.Taka transakcja wiązana.
Zapadło mi kiedyś w pamięci taki powiedzenie: Kto CHCE ten szuka SPOSOBU, Kto NIE CHCE ten szuka POWODU.
A ja przecież bardzo chciałem, bo wierzę, że w tym miejscu jest potencjał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz