Odkryłem go wiele lat temu, czytając fragmenty jego "Dziennika Północnego" publikowane przez "Rzeczpospolitą".
Potem odkryłem, że wydaje co kilka lat książki o swoim życiu na północy Rosji.
Kupowałem je jedna po drugiej, tak jak się ukazywały co dwa lata.
A rok temu do Polski przyjechał na spotkania autorskie ich autor - Mariusz Wilk.
Miałem szczęście spotkać się z nim osobiście i porozmawiać, o czym pisałem już na blogu:
http://aktywnewegorzewo.blogspot.com/2014/02/tajemnica-drogi.html
Przed spotkaniem w Sosnowcu, kupiłem jego ostatnią książkę "Dom włóczęgi" .... ale jej nie przeczytałem. Czekała prawie rok, aż będę gotowy ...
Dziś dotarłem do końca tropy Wilka, która pierwszy raz nie była tylko jego tropą, ale też początkiem tropy jego córki (doczki) - Martuszy:
"Tworzyć (pisać) życie - to cyzelować każdy jego detal, aby świecił później w pamięci mojego dziecka. Wszak dla Martuszy ten dom nad Oniego to początek jej świata. Rzeczy które nas tu otaczają (zupa szczawiowa z drewnianej łyżki lepiej smakuje niż z metalowej, a świsty kosy milej brzmią niż wizgot benzynowej kosiarki), rytm dnia i nocy, widoki z okna, zapachy w sieniach, książki na półkach, rodzaj muzyki i różne tony ciszy - wszystko to nie tylko stanowi o jakości bieżącego życia, ale staje się też metrum na przyszłość. Według niego Martusza będzie mogła kiedyś budować swój świat, tak jak ja według niego stroję swoją frazę. W tym sensie piszę (tworzę) życie."
Każdy dom powinien mieć swoją nazwę. Mój też ją ma.
Jego nazwę od dawna noszę w sercu ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz