wtorek, 13 maja 2014

Pocztówka zza grobu

Wybrałem się na mocno ostatnio reklamowane "Powstanie Warszawskie".
Przed filmem słyszałem w mediach tylko same dobre opinie, tych co go wiedzieli.
Postanowiłem więc sprawdzić czy to prawda co o nim mówią.
Na początku warto zaznaczyć, że niezwykłość filmu polega na zmontowaniu go z urywków kronik powstańczych, które były kręcone w 1944 r. Problem w tym, że oryginały są czarno-białe i bez dźwięku.
Aby tchnąć życie w te stare materiały, postanowiono dograć dźwięk i użyto dubbingu dla poszczególnych osób. Jednak najbardziej ożywiło film jego pokolorowanie, które sprawiło, że ludzie sprzed 70 -lat nagle na chwilę rozbłysnęli życiem.
Jednak nie jest to film dla każdego.  
Trzeba posiadać wiedzę o Powstaniu, żeby zrozumieć kontekst tego co się dzieje.
Brak mi na początku filmu wprowadzenia, które by pokazało mapę miasta i wyjaśniło sytuację walczącej Warszawy. Dziennikarze piszący recenzje tę wiedzę podstawową mają, ale przeciętny widz jej nie ma i z filmu się nie dowie, jaki był przebieg walk i dlaczego powstanie upadło.
Fakt ten wynika, pewnie z tej przyczyny, że producentem filmu było Muzeum Powstania Warszawskiego, które subiektywnie zakłada, że wszyscy mają te podstawy wiedzy. Niestety producenci się mylą i zwykli ludzie spoza Warszawy tej wiedzy nie mają.
Moja rada: jeśli ktoś chce pójść na film to niech chociaż najpierw zajrzy do Wikipedii, aby zrozumieć, dlaczego Powstanie Warszawskie trwało, aż 63 dni.

2 komentarze:

  1. Kamil Górczyński14 maja 2014 21:56

    Jak dla mnie film się obronił. Choć powiedzmy uczciwie – w ostatecznym rozrachunku liczy się tu tylko i wyłącznie obraz. Pokolorowane zdjęcia robią wrażenie, twórcy tchnęli w nie nowego ducha i chwała im za to. Ale cała reszta, fabuła, sposób narracji były zwyczajnie niezbędne do tego, żeby film nie stał się kolejnym dokumentem rodem z National Geographic i mógł być puszczany w kinach a nie tylko przy okazji jakiejś instalacji w Muzeum PW. No i nie można zapominać, że dużo dobrego działo się „wokół filmu”, np. akcja rozpoznawania powstańców pojawiających się na archiwalnych nagraniach. Poza tym już za kilka miesięcy w kinach pojawi się „Miasto 44” (a w jednej i drugiej produkcji paluchy macza Jan Komasa :)
    http://www.youtube.com/watch?v=tbBfsUX9O9g
    I z tym filmem wiąże szczególnie duże nadzieje bo po takich koszmarnych dziwadłach jak choćby „Tajemnica Westerplatte” czy „Sierpniowe niebo” zwątpiłem, że nad Wisłą uda się jeszcze nakręcić dobry film wojenny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację Kamil, że ten film robi wrażenie, ale i tak dla mnie filmem numer jeden o Powstaniu jest niesamowity "Kanał". Mimo, że powstał w 1957 r (a może dlatego właśnie ?) jest bardzo realistyczny. Emocje jakie on wywołuje, trudno jest zapomnieć.
    Przejmuje do bólu.
    "Kanał powinien być w obowiązkowo oglądany w szkołach średnich.

    OdpowiedzUsuń