sobota, 25 lutego 2017

Gratka z Węgorzewem w tle

Leży przede mną prawdziwa gratka - książka którą napisał Piotr Nesterowicz o czwórce młodych ludzi z początku lat 50 - tych.
Jedną z tej czwórki jest Regina. Zostawiła po sobie pamiętnik. Opisała w nim Węgorzewo widziane oczyma nauczycielki, która dostała nakaz pracy, aby uczyć w tutejszej szkole ...
Tak przedstawia Regina swój pierwszy przyjazd do Węgorzewa w 1955 r wraz z sołtysem, który przywiózł ją konnym wozem z Sianowa:
"Las niespodziewanie otwiera się na szeroką polanę. Po obu stronach drogi teren gwałtownie opada, dziewczyna dostrzega w zagłębieniu błysk wody. To dawne stawy, teraz mocno zarośnięte. Ale już wjeżdżają między domy. Solidne, murowane, kryte dachówką. Droga tu równa, brukowana, ale sołtys mruczy, że po drugiej stronie wsi, gdzie Niemcy położyli nawierzchnię bitumiczną, traktory leśników porobiły koleiny. To Regina zobaczy jutro, teraz podziwia pobielone wapnem krawężniki, wysoki pięćdziesięcioletnie lipy, które tworzą zielony szpaler wzdłuż ulicy, i dokładnie zamiecione chodniki"
Zaskoczyły mnie tylko te pobielone wapnem krawężniki, bo cała reszta mimo upływu 60 lat wygląda wciąż podobnie ...


A oto centrum wsi z 1955 r
"Na wprost nich wznosi się szeroki budynek domu kultury, przerobiony przez mieszkańców z poniemieckiej karczmy. za nimi sterczy wysoki komin wędzarni. Z boku wychyla się stodoła. Sołtys tłumaczy, że trzymają w niej lód wycinany zimą ze stawów, przysypany trocinami wytrzymuje całe lato. Regina go nie słucha. Patrzy na murowany dom z trzema oknami w szczytowej ścianie, okrągłym godłem  i czerwoną metalową tablicą, na której napisano: "Szkoła Podstawowa w Węgorzewie Koszalińskim"

Centrum wsi w 2017 r jest trochę inne.
Komina wędzarni nie ma.
Nie ma też już szkoły we wsi.
I nie ma też szopy w której trzymano lód.

A najbardziej mi szkoda tego stawu w centrum.
Bo musiał być piękny ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz