sobota, 17 stycznia 2015

Białoruski bakcyl

Ta książka wyłowiona z kosza przecenionych książek najeździła się ze mną po świecie.
Od września zdążyła pojechać ze mną w ukraińskie Karpaty i wróciła nie otwarta ani razu.
Potem ufnie pojechała do Warszawy i dopiero w drodze powrotnej dopiero w Szczecinku, gdy znalazłem się sam w przedziale, zacząłem czytać pierwsze kartki i złapałem bakcyla.
Białoruskiego bakcyla ... 
"Po śmierci babci nikt nie robi już kwasu, kwaśnego kwasu z chleba, zaprawionego cebulą. Taki kwas smakuje o niebo lepiej niż alkohol, ale niestety nigdy nie wyszedł mi jak trzeba. Oczywiście mogę wrzucić do trzylitrowego słoja pokrojony na kawałki chleb i zalać woda, ale od kiedy babcia umarła, nie ma już kto doprawić go cierpką goryczką samotnych wilczych zim ani słodem chłodnych i jasnych wiosennych dni, ani zapachem jałowcowego dymu, ani wanilią starej, bardzo starej melodii, rozlewającej się kiedyś nad wielką, ciemną rzeką ... Nie ma już takich przypraw".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz