piątek, 30 kwietnia 2010

ABBA ze Szczeglina


W rytm piosenki ABBY "Money, money, money" tańczą dzieciaki ze szczeglińskiej podstawówki.Ich emocje są zapewne nie mniejsze od tych, które towarzyszą giełdowym graczom, ale o ile są zdrowsze...
Zobacz film: http://www.youtube.com/watch?v=-RYI4ey3h-8
Dziś była kolejna część prezentacji projektu "Etycznie i ekonomicznie" w naszej świetlicy.Tym razem usłyszeliśmy o kredycie i zobaczyliśmy, że branie pieniędzy choć jest coraz prostsze, to trzeba uważać, bo zwracanie ich bywa bolesne.
Zobacz film:  http://www.youtube.com/watch?v=wPpeHkH05F0

Jeszcze malutka dygresja. Pewnie nikt nie zauważył, że w lewym dolnym rogu jest w ogrodzeniu jaśniejsza deska ?
Nie było, a jest. Niby nic, a cieszy ona oko sołtysa pewnie tak samo, jak spłata ostatniej raty przez kredytobiorcę.

środa, 28 kwietnia 2010

Gospodarze


Dziś z pomocą pięciosobowej ekipy (Krzysztof,Michał,Tomek,Sylwek,Hubert) stawialiśmy słupki do drogowskazów dla Węgorzewa.Poszło sprawniej niż przypuszczałem. Zabetonowaliśmy je w dwie godziny. Beton musi związać i wtedy osadzę tablice.
Stawialiśmy solidarnie dla całej wioski, w różnych jej punktach.
W mieście ludzie nie zajmują się takimi sprawami, są od tego odpowiednie służby.My sami sobie wybieraliśmy odpowiednie miejsca, nie czekając, aż ktoś nam je wskaże.A to spora różnica,bo choć łatwiej być lokatorem, to lepiej być gospodarzem.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Porażka


Na skraju lasu, na obrzeżach Węgorzewa, postawiliśmy w listopadzie stolik z krzesełkami i koszem na śmieci. Po to, aby rowerzyści mogli sobie posiedzieć i popatrzeć na panoramę łąk.
Kilkakrotnie biegałem do tego miejsca na nartach i odpoczywałem popijając herbatę z termosu.
I wszystko było jak należy, do czasu ...

Właśnie pojawili się "wiosenni turyści", którzy podjechali sobie samochodami rozpalili ogień i zaczęli imprezkę przy piweczku. Został po nich zapchany na maksa kosz, popalone puszki i ... baterie paluszkowe w pozostałościach ogniska.

Szok !
Świetne miejsce, ale niestety nie każdy ma wpojone zasady zabierania ze sobą tego co wnosi do lasu.
Rozmawiałem z właścicielem pola. Był załamany. Poczekamy jeszcze miesiąc. Jak sytuacja będzie się powtarzać, zwiniemy interes.
Szkoda, bo będzie to ewidentna porażka, dla normalnych ludzi.

niedziela, 25 kwietnia 2010

Miejsce niezwykłe


Wracałem od kolegi spod Sławna z Żukowa, labiryntem bocznych dróg w kierunku pradoliny Grabowej. Mijałem zapomniane miejscowości, które kiedyś tętniły życiem junkierskich majątków i realnego socjalizmu. A teraz nie ma ani niemieckich dziedziców, ani polskich sekretarzy i tylko buki na stokach pradoliny wciąż rosną potężne.
Jadąc na przełaj dotarłem do Sulechówka. Szukałem miejsca, o którym słyszałem, że są tam pozostałości jakiejś kaplicy. Zaparkowałem w głębokim jarze, którym droga przebijała się przez zbocze i zacząłem poszukiwania.
Początki nie były obiecujące, bo na wiejskim cmentarzu dominowały tylko nowe groby. Dopiero pomoc spotkanych osób, zwróciła moją uwagę na przeciwległe wzgórze po drugiej stronie drogi. Słabo widoczna ścieżka wznosiła się do góry i dopiero po chwili zorientowałem się, że idę starą zarośniętą drogą.
Na szczycie zbocza wyrósł nagle przede mną kamienny wysoki krucyfiks...
Tak trafiłem na mauzoleum rodu von Schlieffen.
Miejsce niezwykłe, w którym kiedyś musiało być pięknie.
Krzyż jest otoczony lekkim półkolem przez mur z piaskowca, na którym wciąż widać wyryte słowa. Około dwudziestu metrów dalej wznoszą się pozostałości kamiennej kaplicy na szczycie której, znajduje się pusta ceglana budowla. Kiedyś sprzed niej musiał roztaczać się rozległy widok na dolinę rzeki Grabowej. Teraz całość zarasta las.
Największe wrażenie robi na mnie jednak piękna figura Chrystusa na krzyżu. Gdy robię zdjęcia słońce wędruje po jego twarzy, zalewając je światłem lub chowając w cieniu. Figura ma urwaną jedną nogę, a głęboki doły tuż obok, są dowodem profanacji grobowców.

Zbieram się do powrotu i w tym momencie, nagle odzywa się dźwięk dzwonu z kościoła w dole.Tylko on nie zapomniał o tych którzy tu leżą...

sobota, 24 kwietnia 2010

Dobra energia Dobrzycy


Wyruszyliśmy dziś w dwa samochody do Dobrzycy, aby wziąć udział w przeglądzie zespołów ludowych, które działają w powiecie koszalińskim.
Moje proste skojarzenia sprzed wyjazdu: Dobrzyca - Ogrody tematyczne "Hortulus" - gmina Będzino.Teraz mogę dodać - duża piękna wiejska sala.
Miejsce, którego mogą pozazdrościć inne gminy
, a przecież przed wojną takich sal były dziesiątki.Były przeważnie zlokalizowane przy gasthofie, który istniał w niemal każdej wiosce.
W tej sali mieliśmy dziś przyjemność wystąpić i zaśpiewać po polsku, czesku i słowacku, czyli pokazać coś co odróżnia "Złotego Dukata" od pozostałych uczestników.
Widziałem, że "Isla Marina" i "Tancuj, tancuj", pociągnęło publiczność, która potem szczerze gratulowała naszym dziewczynom występu. Zawsze po udanym występie jest adrenalina i wtedy właśnie najlepiej wychodzą roześmiane zdjęcia...

Przeczytałem kiedyś, że aby zachować młodego ducha, należy otaczać się entuzjastami.
I dziś przez kilka godzin byłem wśród kilkuset ludzi, starszych wiekiem, ale młodych duchem. Żebyście widzieli ten wigor i radość, te wszystkie kolory, który każdy zespół wnosił na scenę i które potem udzielały się wszystkim.

Pod koniec imprezy podeszła do mnie i przytuliła się zapłakana starsza pani. Zadzwoniono do niej właśnie, że zmarł jej krewny, Wojciech Siemion. Człowiek legenda, ten który uosabiał polską kulturę ludową.
Uczciliśmy go minutą milczenia, lecz myślę, że JEMU bardziej by odpowiadała ......MINUTA ŚPIEWU.

czwartek, 22 kwietnia 2010

Wiersz ks.Twardowskiego


"Jest taka Matka Boska
co nie ma kaplicy
na jednym miejscu pozostać nie umie
przeszła przez Katyń
chodzi po rozpaczy
spotyka nie wierzących
nie płacze
rozumie"

Oficjalna żałoba skończyła się w niedzielę, ale flagi z kirem u mnie wciąż wiszą.
I będą wisieć, dopóki ostatnie zwłoki nie powrócą do Polski.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Post scriptum


Zaskoczyła mnie swym pięknem msza żałobna w Bazylice Mariackiej w Krakowie. Zaskoczyły mnie mądre słowa kardynała Dziwisza. Zaskoczył mnie niezwykły śpiew chóru.
Zaskoczył mnie brak przedstawiciela Watykanu i zaskoczył mnie przylot prezydenta Rosji, który zaryzykował przylot...
Wieczorem oglądam powtórkę dyskusji Rosjan, która odbyła się po pierwszej prezentacji filmu "Katyń" w ich telewizji 2 kwietnia. Było to jeszcze przed spotkaniem Tuska i Putina 7 kwietnia i katastrofą 10 kwietnia. Rozmowa jest długa,zaskakuje mnie swą otwartością na prawdę.Film czekał, aż trzy lata od swej premiery, aby mogli go tam wyemitować. Mimo to ważne jest teraz, że zdążyli to zrobić PRZED ...

Nasze post scriptum dla tego czasu, to dzwięk dzwonu, który odezwał się wczoraj o 8.56 w Węgorzewie. Gdy rano wyszedłem na słońce przed dom, słyszałem wyraźnie jak przebija się wśród zawodzenia syren. To dzwonił 11-letni Damian. W przeddzeń poprosiłem go, aby zrobił to dokładnie o tej porze w sobotę tak jak w całym kraju, nie był zaskoczony ...

czwartek, 15 kwietnia 2010

Bracia braci Legun



Powoli smutek tężeje i czas oderwać się od telewizyjnego ekranu. Trzeba być wśród ludzi, aby zaznaczyć swój udział we wspólnocie, bo wtedy TO WSZYSTKO nabiera sensu.

Dziś odbyła się specjalna sesja w sianowskim ratuszu, poświęcona ofiarom katastrofy i upamiętnieniu zbrodni katyńskiej. Prosta i godna uroczystość, bez nadmiernego patosu. Dobrze, że TAM byłem, bo mogłem usłyszeć jak zwykli ludzie śpiewają hymn narodowy i zobaczyć w nich siebie...
Wieczorem zaś znalazłem się w koszalińskiej katedrze. Marcel i Nikodem Legun dali tam specjalny koncert, będący wyrazem ich żalu. Ale zanim zaczęli śpiewać, przemówił biskup Dajczak. Mówił mądrze i ciepło, tak jak powinno się mówić do ludzi w żałobie. Powiedział coś jeszcze, że katedry są takie jakby budowano je z muzyki.
A potem, a potem stało się tak jak mówił...
Bracia zaczęli śpiewać i unieśli nas do innej rzeczywistości.
Tak to prawda - Oni są z innego wymiaru, brak im tylko skrzydeł...

Już po ciemku zaglądam pod tablicę ogłoszeń w Węgorzewie. W niedzielę zawiesiłem tam zdjęcia prezydenckiej pary i pozostałych ofiar. We wtorek zapaliłem pod nią mały znicz, a teraz widzę, że jest ich tam więcej.

Sianowski ratusz, koszalińska katedra, węgorzewski chodnik - wszędzie tam spotkałem dziś Braci Legun ...

niedziela, 11 kwietnia 2010

"Boże coś Polskę"

Na koniec mszy w Węgorzewie zabrzmiały słowa hymnu "Boże coś Polskę". Śpiewając je dziś, czułem, że jest to właśnie taka chwila w naszych dziejach, gdy słowa....

"Boże coś Polskę przez tak liczne wieki
Otaczał blaskiem potęgi i chwały
Coś ją osłaniał tarczą swej opieki,
Od nieszczęść które pognębić ją miały"

.... nie są tylko pustymi słowami.

Myśli wszystkich obracają się wokół ofiar katastrofy lotniczej, nieszczęścia które spadło na Polskę tak niespodziewanie. Podstawowym pytaniem jest dla wielu "dlaczego tak się stało?"
Na to pytanie i ja nie znam odpowiedzi, ale wiem, że bez tej tragedii, miliony Rosjan nie miały by szansy zobaczyć dziś wieczorem w telewizji filmu "Katyń". To ważne, bo dzięki temu prawda o tej zbrodni dotrze do zwykłych ludzi do Griszy i Saszy, którzy być może dzięki temu nie tylko zrozumieją nas Polaków, ale być może zaczną rozumieć, że zło można nazwać i oprawców można wskazać.

A to ważne, bardziej dla rosyjskiej duszy, niż dla polskiej, bo miliony ich WSPÓŁBRACI nie mają nawet cmentarzy.

sobota, 10 kwietnia 2010

Katyńskie fatum

Trudno zrozumieć to co się stało, w taki dzień i w takim miejscu...

Jedno słowo przychodzi mi do głowy, uświadamiam sobie, że to byli NASI.
W takich chwilach znikają symbole polityczne, nie ważne są biografie ofiar, antypatie i sympatie.
Pojawia się poczucie wspólnoty, poczucie, że utraciliśmy Naszego Prezydenta i Naszych Rodaków. NASZYCH.
Teraz nagle łatwiej poczuć, że leżący tam od 70 lat oficerowie, to nie tylko krewni Rodzin Katyńskich, to też NASI żołnierze. Polskie wojsko, które chciano wymazać z NASZEJ pamięci.

wtorek, 6 kwietnia 2010

Dobrowo i von Kleist


Zupełnie przypadkiem (jak ja lubię te przypadki), zauroczony wiosennym słońcem, postanawiam wracać z Białogardu inną trasą niż zazwyczaj. Tym razem zapuszczam się na alternatywną drogę która prowadzi mnie na południe i tak trafiam do Dobrowa.
Tu zaskakuje mnie nagle widok wielkiego pałacu, o którym nic nie wiem.

Pałac MIAŁ szczęście, bo po wojnie ulokowano w nim szkołę, a przecież mogli spalić go sowieci, lub mogły zapuścić władze PGR-u.
Piszę miał, bo niestety przy bliższym zapoznaniu się z nim, widać wybite szyby w drzwiach, wyrwane kraty w piwnicy... Niechybny znak, że zaczęło się już patroszenie.

Tą wiedzą dzieli się ze mną młoda mieszkanka Dobrowa. To od niej się dowiem o pewnym kompozytorze, który po kupnie pałacu, swe wizje rozcieńczył w wódce. Ale też ona dopowie mi, że pałac do 1945 r należał do strego rodu von Kleistów, którzy na Pomorzu trwali przez 700 lat !!.
Chodząc po zrujonowanych pokojach z których wydarto już kaloryfery, natrafiam na folder znanego śląskiego zamku w Książu i kalendarz ścienny z widokiem "Bursztynowego Pałacu" w Strzekęcinie.
Pewnie takie miał wizje, ten który pałac kupił.
Czegoś jednak zabrakło, aby ten plan zrealizować.
Najpewniej zabrakło charakteru ...

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Idę w góry ...


"Idę w góry, cieszyć się życiem,
oddać dłoniom halnego włosy,
w szelest liści wsłuchać się pragnę
w odlatująych ptaków głosy..."

Postanowiliśmy wyłamać się z polskiego schematu spędzania świąt za stołem przy TV i w wielkanocny poniedziałek spakowaliśmy z Beatką plecaki i ruszyliśmy w nasze góry, które zaczynają się ... 4 kilometry od Węgorzewa !
Pasmo Góry Chełmskiej, które wypiętrza się już za Maszkowem ciągnie się na długim pofałdowanym wałem na odcinku ok.12 kilometrów z północy na południe. Morenowe zbocza bywają miejscami bardzo strome i przypominają trochę dolne partie naszych Beskidów. Wiele zalesionych wzgórz i dolin tworzy trudny topograficznie teren w którym łatwo się zgubić.
Szlaków turystycznych mało, dobrych map brak, infrastruktury turystycznej brak, czyli idealne warunki do włóczęgi w nieznane.
Startujemy o 13.30 z Maszkowa i po 1,5 godz trawersu Mont Chełmskiej jesteśmy w Dzierżęcinie. Powrót drogą do Lubiatowa i znów "na szagę" w las, aby dotrzeć do j. Policzko. Stamtąd już blisko i o 18- tej meldujemy się w Maszkowie w punkcie wyjścia.
Cała trasa zajęła mam 4 i pół godziny.
Tylko 4 i pół godziny, ale po drodze były zaloty i klangor żurawi, skok jelonka, widok na jezioro w dole z gorącym kubkiem herbaty, klucz gęsi, para łabędzi, zapach sosnowego drewna na zrębie...

A co "straciliśmy" w tym czasie ?
Same odgrzewane hiciory: "Beethoven 2" TVP1, "I kto to mówi III" Polsat, "Astreix i Obelix" TVP2, "Vabank" TVN